Uwaga!

odcinek 6774

Uwaga!

Mimo że są zamożni i mają mnóstwo zajęć, spór o 600-metrowy dom pod Warszawą pochłonął ich do reszty. Od pięciu lat toczą ze sobą batalię. Czy zwaśnionym stronom uda się dojść do porozumienia?

Spór toczy się o ponad sześćsetmetrowy dom w Józefowie. Pani Anna pięć lat temu wystawiła go na sprzedaż, a pan Grzegorz chciał go kupić.

- Dom położony jest na uboczu i jest cicho, a to dla mnie bardzo ważne. Jako muzyk często pracuję w nocy, gram, więc nikomu bym tam nie przeszkadzał. Do tego dom był wystarczająco duży i z ogrodem, trochę podobny do tego, który mieliśmy w Miami, trochę, bo w znacznie gorszym stanie – mówi Grzegorz Nowak.

Nieruchomość wystawiona była za 4 mln zł.

- Negocjowaliśmy cenę i finalnie wyszło 3,7 mln zł – mówi Anna Rzepniewska–Freyiv, właścicielka nieruchomości.

Transakcja miała skończyć się pomyślnie i pan Grzegorz wpłacił zadatek.

- Mieliśmy podpisać umowę przyrzeczoną w czerwcu 2017 roku. Doszło jednak do takiej sytuacji, że nie dopełniłam pewnej formalności geodezyjnej, a panu [Grzegorzowi – red.] nie udało się sprzedać domu w Miami i nie był jeszcze na tamten moment gotowy finansowo – opowiada pani Anna.

Sprawa była w toku.

- Żeby móc to jakoś logicznie i prawnie przeprowadzić, podpisaliśmy umowę-ugodę i umowę najmu. Po niecałych trzech miesiącach dopełniłam formalności geodezyjnych, a państwo [Nowakowie – red.] sprzedali swój dom w Miami. W listopadzie dostałam informację, że kredyt został przyznany i pan [Grzegorz – red.] poinformował mnie mailowo, że jest gotowy do zakończenia transakcji, najlepiej jeszcze przed Gwiazdką. Ale chciał jeszcze obniżyć cenę o kilkaset tysięcy – relacjonuje pani Anna.

Właścicielka nieruchomości nie zgodziła się na obniżenie ceny. Pan Grzegorz, na mocy podpisanego porozumienia, zamieszkał w podwarszawskim domu.

- Wpłaciłem 700 tys. zł, a nie powinienem był płacić nic. Dom wygląda zupełnie inaczej, niż jak go oglądałem. Nie ma wielu wybudowanych elementów, po prostu zniknęły, nagle jest bez tego wszystkiego, mimo pisemnych uzgodnień, że to wszystko ma zostać w domu. Okazało się też, że jest mnóstwo wad. Nie działa grzanie, nie ma ciepłej wody itd. Dom praktycznie nie nadawał się do zamieszkania – uważa pan Grzegorz.

- W akcie zawarty był zapis, że pan [Grzegorz – red.] zapoznał się ze stanem domu, co było prawdą, bo oglądał go kilkukrotnie. Co więcej, oglądali go również z małżonką parę godzin przed tym, jak podpisaliśmy ten akt – zwraca uwagę pani Anna.

Mimo początkowego porozumienia, zaczęły się problemy. Poważne.

- Mówimy o nieruchomości wartej wiele milionów, a więc nie dla każdego. Wydawałoby się, że nabywcy i właściciele takich nieruchomości to osoby, o trochę innych kwalifikacjach, też moralnych, niż zwykli śmiertelnicy. Tymczasem okazuje się, że Kargulem i Pawlakiem możemy być nawet, będąc bardzo bogatymi ludźmi – ocenia adwokat Piotr Kaszewiak.

„Siedmiu osiłków”

Pani Anna nie chciała, by pan Grzegorz dłużej mieszkał w jej domu.

- Wynajęła siedmiu ogromnych osiłków. Złapali mnie za ręce, żeby wynieść mnie po schodach, jak unosili ręce, to ściągnąłem im kominiarki. Nic im się nie stało. Ale tacy siłacze, jak mnie unosili na schodach, w lewym barku zerwali mi wszystkie ścięgna, tak zwanego mięśnia nadgrzebieniowego – opowiada pan Grzegorz.

- Wtargnęli siłą i przemocą nas sterroryzowali. Trzymali mnie jak w więzieniu – ocenia.

- Panowie powiadomili państwa Nowaków, że będą razem z nimi mieszkać – mówi pani Anna.

Czy to była próba wykurzenia Nowaków z domu?

- Skorzystałam ze swojego prawa i wynajęłam dom osobom trzecim. Skończyło się tak, że ta pani po kilku dniach wyszła – mówi pani Anna.

Sytuację nieco inaczej widzi pan Grzegorz.

- Jak tylko żona wyszła na moment, to zamknęli drzwi i więcej jej nie wpuścili. Po paru dniach, jak wychyliłem się przez drzwi, to wypchnęli mnie i mieszkałem przez tydzień w samochodzie – opowiada mężczyzna.

- Po paru dniach pan [Grzegorz – red.] również wyszedł z domu i przez osiem dni mieszkał w samochodzie, który był zaparkowany na terenie posesji – mówi pani Anna.

Strony przedstawiają odrębne wersje tych samych wydarzeń. Sprawą zajęły się już sądy, ale wydały różne postanowienia. Ich przedstawiciele nie chcą wypowiadać się do kamery o toczących się postępowaniach.

- Na pewno zastosowano tutaj metody, które odpowiadają metodom czyścicieli kamienic. Rozumiem rozgoryczenie właścicielki, ale chcąc postępować zgodnie z literą prawa, nie powinna dopuszczać się takich zachowań – uważa mecenas Piotr Kaszewiak. I dodaje: - Właścicielka nieruchomości swoim zachowaniem dała narzędzie temu panu, by przed sądem walczył o przywrócenie poprzedniego stanu. Jeżeli sprawa trafia do sądu, to sąd musi się tym zajmować. W ten sposób obawiam się, że właścicielka domu, chcąc wywołać przełom w swojej sprawie, opóźniła cały proces dochodzenia do porozumienia, meritum.

Zadatek

W tej sytuacji pan Grzegorz zamieszkał w hotelu.

- Z domu, który miał 600 metrów, jesteśmy skazani na 15-metrowy pokój, który oczywiście jest drogi. Dziennie płacę prawie 500 zł – wylicza mężczyzna. I dodaje: - W hotelu można mieszkać parę dni, a nie cztery miesiące, bo tyle teraz wychodzi. Jest to skandal.

- Pan [Grzegorz – red.] zażądał ode mnie zwrotu zadatku. Powiedziałam, że dobrze, ale chciałabym uregulować kilka miesięcy czynszu. A mieszkali w moim domu 53 miesiące, czyli prawie 4,5 roku. Pan [Grzegorz – red.] robił mi przelew w wysokości 1 zł miesięcznie. W tytule pisał, że to czynsz za wynajem domu – opowiada pani Anna.

- To było symbolicznie, żeby nie było kwestii, że nie płacę. To już zostało zapłacone 700 tys. zł, które ona samowolnie wzięła – uważa pan Grzegorz.

Pani Anna przyznaje, że ostatnio na sprawę zaczęła patrzeć nieco inaczej.

- Trwa to już pięć lat i nie wiem jak będzie dalej. Trochę przewartościowałam sobie to wszystko. Po wybuchu wojny w Ukrainie, zdałam sobie sprawę, że mój problem to nie jest żaden problem, to tylko dom. A tam są ludzie, którzy w sekundę tracą wszystko i najbliższe osoby. To jest naprawdę dramat, a to jest nic, tylko dom. Jakieś mury i tyle – mówi.

Pan Grzegorz nie odpuszcza.

- Ona nielegalnie przywłaszczyła sobie pieniądze na 16 lat czynszu z góry. W takim razie albo odda mi te pieniądze, albo tyle lat będę musiał to odmieszkać – mówi mężczyzna.