Uwaga!

odcinek 6553

Uwaga!

Ma 92 lata i wciąż ma siłę i ochotę, aby bawić i wzruszać publiczność. Jest wzorcem dla kolejnych pokoleń. W Kulisach Sławy Barbara Krafftówna, jedna z legend polskiego aktorstwa.

Honorata z „Czterech Pancernych i psa”, Felicja z „Jak być kochaną”, czy Pani Radna z Kabaretu Starszych Panów, to jedne z najpopularniejszych wcieleń aktorskich Barbary Krafftówny, ale ról były dziesiątki.

- Barbara Krafftówna to jest wszystko – genialny teatr, znakomite filmy i cudowny kabaret, to jest taka naprawdę wielowymiarowa postać – podkreśla dziennikarka Grażyna Torbicka.

- To jest aktorka na wskroś nowoczesna. To widać też w filmie „Krafftówna w krainie czarów”, to widać w każdym jej ruchu, geście – mówi z podziwem aktorka Katarzyna Figura.

- Taki życiorys, jaki mi się trafił, aż trudno sobie wymarzyć lub przewidzieć – przyznaje Barbara Krafftówna.

„Czterej pancerni i pies”

Rozpoznawalność wśród szerokiej publiczności przyniosła Barbarze Krafftównie brawurowo zagrana rola Honoraty w kultowym serialu „Czterej pancerni i pies”.  Niewiele jednak brakowało, aby aktorka nie przyjęła tej propozycji.

- Jestem ruda i piegowata. Jestem bardzo wrażliwa na słońce, na wodę i zmianę klimatu – a tam w plenerze kurz, bród, smary – wspomina aktorka.

Pierwsze umiejętności zawodowe Barbara Krafftówna zdobywała jeszcze podczas drugiej wojny na tajnych kompletach w studiu Iwo Galla. Z nim też po wojnie trafiła do Gdyni, gdzie zadebiutowała na scenie.

- [Gdynia – red.] to były dla mnie fantastyczne lata, wszyscy się tak kochaliśmy i tak byliśmy sobie potrzebni, zwłaszcza ci, którzy umilali i rozweselali, czasami sami będąc bardzo zasmuceni, wręcz po tragicznych sytuacjach, ale innych się rozweselało – mówi aktorka.

Barbara Krafftówna grała potem w teatrach w całej Polsce. Predyspozycje do aktorstwa zdradzała już od dziecka.

- Od dzieciństwa była szalenie bystra i szybka. Pamiętam, że kiedyś stałam i przyglądałam się, a Basia skakała wokół mnie klaszcząc. I przyklasnęła mi czubek nosa i byłam strasznie oburzona i pociekły mi łzy. Basia skakała w takim tempie, że nie zdążyłam się w ogóle zorientować, że coś mi zagraża – wspomina Irena Oborska, przyjaciółka aktorki.

Wszechstronna

Krafftówna stworzyła wiele przełomowych kreacji scenicznych, choćby w sztukach Witkacego, była też tytułową „Iwoną, księżniczką Burgunda” w inscenizacji dramatu Gombrowicza. Z wielkim powodzeniem występowała w Kabarecie Starszych Panów, gdzie pokazała muzykalność i poczucie humoru.

Wykorzystał to Kazimierz Kutz w filmie „Upał”. Bardzo chętnie angażował ją także Wojciech Has i u niego właśnie zagrała najważniejszą rolę filmową – Felicję w „Jak być kochaną”, za co została nagrodzona na festiwalu w San Francisco.

- Krafftówna ciągle dobiera się do postaci, ról poprzez swoją osobowość, którą te postaci naznacza. Wtedy najwięcej mówi o samej sobie, więcej niż w jakimkolwiek wywiadzie – zwraca uwagę Remigiusz Grzela, dramaturg i dziennikarz. I dodaje: - Bez konkurencji zagrała w „Jak być kochaną”, ona gra tę kobietę, tak, że ona ma godność, mimo że jest wzgardzana przez mężczyznę, w którym się zakochała, który ją odrzuca. Wychodzi z tego niezależna i silna. To jest zagadka, której nie rozgryźli recenzenci filmowi.

- Film został stworzony w 1962 roku, a dzisiaj jak patrzymy na Felicję, to wydaje nam się, że to jest coś, co zostało wyreżyserowane teraz. To jest tak minimalistyczne, a jednocześnie tak głębokie, bez nadmiaru jakiejkolwiek ekspresji, a jednocześnie tak wyraziste. To wielka rola – podkreśla Grażyna Torbicka.

Życie prywatne

Barbara Krafftówna ma za sobą wspaniałą karierę zawodową. W życiu prywatnym dotknęło ją jednak kilka tragedii. Pierwszy mąż zginął w wypadku, drugi zmarł pół roku po ślubie. Pochowała także jedynego syna. Bardzo rzadko jednak opowiada o tych doświadczeniach publicznie.

- Byłem blisko, kiedy umarł Piotr – syn pani Barbary, ponieważ grała wtedy mój spektakl „Oczy Brigitte Bardot” w Teatrze na Woli i nie odwołała swoich spektakli. Odwołała jedynie recital, który zrobiła w Teatrze Syrena – mówi Remigiusz Grzela. I opowiada: - Powiedziała mi, że nie jest w stanie zaśpiewać na scenie, wszyscy zrozumieliśmy, że nawet okazywanie otwartego współczucia, czy nawiązywanie do tego, jest nie na miejscu. Pamiętam, że potem pani Barbara napisała karteczkę z podziękowaniem dla wszystkich pracowników teatru, że zachowywali się wobec niej z atencją, szacunkiem i dyskrecją. I jest za to bardzo wdzięczna.

USA i powrót do kraju

Przez kilkanaście lat Krafftówna mieszkała w Stanach Zjednoczonych, gdzie grała w teatrze i współpracowała ze szkołą aktorską w Los Angeles. Wróciła pod koniec lat dziewięćdziesiątych, by znów stanąć na polskich scenach. Pojawiała się również w serialach, choćby „Królu przedmieścia” czy „Niani”. Ostatnim do tej pory filmem, w którym zagrała jest „Milion dolarów”.

W warszawskim Och-Teatrze jeszcze niedawno można ją było podziwiać w sztuce „Trzeba zabić starszą panią”. Z aktorką grał wówczas m.in. Rafał Zawierucha.

- Idąc do szkoły teatralnej, ani później będąc już aktorem, nie wyobrażałem sobie, że kiedykolwiek przyjdzie mi z nią pracować. A tu proszę, tak szczęśliwie się wydarzyło. Zapadło mi w pamięci wiele rozmów z panią Basią – mówi aktor. I dodaje: - Jedna z nich odbyła się chyba, jak obchodziliśmy jej 82. urodziny i podszedłem zaproponować koniaczku, w ramach toastu, a ona na to powiedziała: „Nie dziecko, dużo nie mogę, a mało mnie nie urządza”. Dowcip, błyskotliwość umysłu… niewiele jest takich osób.

- Wciąż jestem gotowa stanąć przed kamerą. To jest błogosławieństwo, że fizycznie jestem sprawna, umysłowo sprawna, tylko czekam na propozycje – kwituje aktorka.

W listopadzie aktorkę będzie można spotkać na pokazach filmu „Krafftówna w krainie czarów”.