Uwaga!

odcinek 6492

Uwaga!

- Określenie „deskale” pojawiło się na przestrzeni lat spontanicznie. Wcześniej robiłem murale, czyli obrazy na ścianach murowanych. Więc obraz robiony na deskach będzie właśnie „deskalem” lub „drewnalem”, jak mówią niektórzy - mówi Arkadiusz Andrejkow, niesamowity artysta, który uwiecznia zapomniane historie na ściany drewnianych budynków.

Arkadiusz Andrejkow to malarz i twórca efektownych deskali - przenosi na drewniane budynki stare fotografie. Robi to już trzeci rok, tworząc na podkarpackich wsiach memoriał pamięci o ludziach, których już nie ma, zapomnianych wydarzeniach i lokalnych historiach.

- Na początku ludzie nie za bardzo wiedzieli, co ja chcę robić. Mówili „ten, co duchy maluje”. No i faktycznie na początku moje projekty były mroczniejsze. Potem zacząłem szukać bardziej sytuacyjnych fotografii, które mogę wykorzystać - mówi Andrejkow.

„Tworzymy swoją małą historię”

Spotkaliśmy pana Arkadiusza, gdy tworzył kolejny deskal w Mrzygłodzie pod Sanokiem.

- Ludzie, których maluję, to są zazwyczaj przodkowie osób, na których domu maluję. Albo przynajmniej osoby związane z tą miejscowością - tłumaczy malarz.

Mieszkańcy Mrzygłodu koło Sanoka już rozmawiają z artystą o kolejnych projektach, które mogłyby znaleźć się na drewnianych budynkach.

Jedną z osób, które chcieliby upamiętnić jest Jan „Johnny” Ołówek, muzyk, który przez jakiś czas koncertował z Budką Suflera.

- To była kontrowersyjna postać, bo była bardzo nowoczesna, jak na tamte czasy - mówią mieszkańcy Mrzygłodu.

- Tak tworzymy swoją małą historię - podkreślają.

„Zawsze myślę, że oni na mnie patrzą”

Mrzygłód do II wojny światowej był ważnym miasteczkiem na Podkarpaciu. Do końca XVIII wieku miasteczko było centrum rzemiosła, handlu i rolnictwa na ziemi sanockiej. Teraz to spokojna wieś, która zachowała swój charakter i oryginalną drewnianą zabudowę.

- Wciąż mieszkam w domu, który wybudował mój dziadek. W miejscu, gdzie on miał kiedyś zakład, ja mam teraz kuchnię. (…) Minęło prawie 100 lat i naprawdę miło się patrzy na deskal pokazujący mojego dziadka przy pracy - mówi Paweł Kaleniecki, mieszkaniec Mrzygłodu.

Deskal został stworzony także na posesji Pawła Chrupka, mieszkańca pobliskiego Haczowa.

- Jak tędy przechodzę, to zawsze sobie myślę, że oni patrzą na to, co ja robię. Ja wciąż uprawiam tę ziemię, którą uprawiał m.in. mój pradziadek. To prawdopodobnie on zbudował dom, w którym teraz mieszkam, oraz stodołę - mówi mężczyzna.

Malarz deskali

Sanok i Podkarpacie to rodzinne tereny Arkadiusza Andrejkowa. Zaczynał jako graficiarz, a potem zdobył wykształcenie. Po studiach porzucił malarstwo sztalugowe i teraz żyje dzięki muralom i deskalom.

- Dużo osób pisze do mnie z propozycjami współpracy. Chcą zachwycić mnie historią swojej rodziny. Cieszę się, że swoją pasję, zamieniłem na pracę. Cały czas się to rozwija, cały czas szukam nowych rozwiązań. Coraz więcej osób chce też, żebym u nich malował - mówi Arkadiusz Andrejkow.

Jakie plany na przyszłość ma malarz?

- Cały czas skupiam się na Podkarpaciu, ale chciałbym na tej mojej artystycznej „mapce” iść cały czas na północ - przez mojego ukochane Podlasie aż po Suwałki. Chciałbym, żeby moje prace były na całej „ścianie wschodniej”.