Uwaga!

odcinek 6488

Uwaga!

Stanisław Rybacki zaginął ponad trzy tygodnie temu. W dniu zaginięcia pojechał rowerem do znajomego do oddalonej o 10 kilometrów miejscowości. Po raz ostatni był widziany w drodze powrotnej, potem ślad nagle się urywa. - Jeśli go znajdziemy w jakimś bagnie albo rowie, to on tam sam nie poszedł - uważa jedna z córek pana Stanisława.

Stanisław Rybacki zaginął

80-letni Stanisław Rybacki zaginął 18 lipca.

Zaginięcie 80-latka jest szokiem nie tylko dla rodziny, ale i dla wszystkich mieszkańców Józefowa i jego okolic. Nagle w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął człowiek, który znał okolicę jak własną kieszeń.

- Nigdy nie zdarzyło się, żeby tak długo nie wracał do domu - mówi Bogumiła Rybacka, żona zaginionego.

Pan Stanisław tego dnia zjadł obiad i około godz. 14 pojechał do oddalonej o 10 kilometrów miejscowości Gozdy, żeby spotkać się ze znajomym. Mężczyzna nie miał prawa jazdy, więc przez ostatnie 60 lat wszędzie dojeżdżał rowerem.

- Przyjechał do nas gdzieś około godz. 14, a wyszedł około 16 - opowiada Janusz Ostrowski, którego tego dnia odwiedził pan Stanisław.

- Pożegnał się z nami, wsiadł na rower i odjechał - dodaje jego żona, Marzena Ostrowska.

Natychmiastowa reakcja

Gdy mężczyzna nie wrócił do domu, rodzina szybko zorientowała się, że z panem Stanisławem musiało stać się coś złego. Pani Bogumiła zaalarmowała swoje dzieci.

- Po 20 minutach obeszliśmy wszystkie okoliczne aleje i nigdzie go nie było. Od razu szukało go bardzo dużo ludzi. Niemożliwe, żeby w ciągu tych 15 minut zginął - mówi żona zaginionego.

- Jesteśmy małżeństwem od 48 lat. Mamy dziesięcioro dzieci, 17 wnucząt i prawnuczkę. Wciągu 24 godzin wszyscy byli tutaj - zjechali się z całego świata: nawet z Anglii i Szwecji - dodaje.

„Jakby ziemia się rozstąpiła”

Udało się ustalić, że gdy pan Stanisław wracał z Gozd od znajomego, skręcił w drogę, która nie prowadziła do jego domu.

- To jest droga na stawy rybne - tłumaczy syn mężczyzny, Paweł Rybacki. I dodaje: - Od momentu, kiedy tata spytał o drogę, ślad się urywa. Jakby ziemia się rozstąpiła.

To właśnie tam zaginiony 80-latek był widziany po raz ostatni. Spytał napotkaną w okolicy kobietę o drogę.

- Jestem na 99,9 proc. przekonana, że to był ten zaginiony pan. Rozmawiałam z nim, spytał mnie, czy tą drogą gdzieś dojedzie. Powiedziałam mu, że nie i że musi się wrócić - opowiada Marta Michałowska. I dodaje: - Mówił bardzo logicznie, więc potem jak mi rodzina powiedziała, że miał zaniki pamięci, to bym w ogóle się nie domyśliła. Byłam pewna, że ten pan się wróci, ale z tego co wykryły policyjne psy tropiące, poszedł w stronę łąk, a potem trop się urwał.

Problemy z pamięcią

Rodzina przyznaje, że Stanisław Rybacki od jakiegoś czasu miał problemy z pamięcią.

- Tata miał początki demencji, zdarzało mu się zapominać rzeczy. Ludzie którzy mają początki demencji dobrze pamiętają rzeczy z przeszłości. Tata urodził się na Łowie w 1941 roku, a tutaj, do Józefowa, przyjechał z rodzicami w 1949 roku - mówi pan Paweł, syn 80-latka.

Syn pana Stanisława podkreśla, że jego ojciec doskonale znał te tereny, bo tutaj się wychował i spędził całe życie.

„Policja pomagała nam tylko 72 godziny”

Rodzina szuka pana Stanisława już od ponad trzech tygodni.

- Szukają od 6 rano do czasem nawet 2 w nocy. Przyjeżdżają tylko coś zjeść i wracają do lasu - przyznaje pani Bogumiła.

Rodzina zaginionego ma żal do policji. Wszyscy zgodnie twierdzą, że po kilku dniach intensywnych poszukiwań teraz pozostali sami. Nie widzą w okolicy patroli ani innych służb.

- Policja pomagała nam tylko 72 godziny, a teraz nie mamy żadnej pomocy. Oni mają też inne sprawy i ja to rozumiem, ale nie powinni nas tak zostawiać - uważa Karolina Rybacka, córka.

- W pierwszych dniach tu było aż „niebiesko” od policji. A dziś nie widać nawet kręcących się tutaj radiowozów. Nawet nie wiemy, na jakim etapie jest sprawa - dodaje pan Paweł, syn.

Policja zaprzecza, jakoby rodzina została pozostawiona sama sobie.

- Rozumiem rozgoryczenie, bo szukają bardzo bliskiej im osoby i wszyscy są mocno zaangażowani. Zarówno nam, jak i rodzinie zależy na tym, aby odnaleźć tego człowieka. (…) Nie możemy też wymagać, żeby policjant krok w krok chodził za rodziną, ponieważ musi wykonywać inne czynności związane z poszukiwaniami - tłumaczy mł. asp. Aleksandra Calik, rzeczniczka Komendanta Wojewódzkiego Policji w Radomiu.

- Bardzo dokładnie sprawdziliśmy ten teren, mimo że to jest bardzo trudny teren, bo jest to teren bagnisty, leśny. Przeczesaliśmy każdy jego kawałek. Na miejscu były również łodzie, które sprawdziły stawy, do których doprowadziły psy służbowe - zapewnia mł. asp. Calik.

Doszło do wypadku samochodowego?

Pani Bogumiła i jej dzieci uważają, że mogło dojść do wypadku samochodowego.

W tym rejonie lasy przecinają drogi krajowe, które nie są drogami utwardzonymi. Wielokrotnie dochodziło tu do niebezpiecznych sytuacji z kierowcami łamiącymi dozwolone prędkości.

- Były dwa podejrzane samochody, jak szukaliśmy. Mówiliśmy o tym policji, ale nie chcieli nas słuchać. Jedna kobieta powiedziała nam, że jak jeździ taki biały bus, to trzeba z szosy uciekać - mówi kobieta.

- Na tej drodze nawigacja pokazuje mi, że można jechać 90 km/h, gdzie to jest fizycznie niemożliwe. Gdyby ktoś rozpędził się do tej prędkości, to miałby poważne problemy z utrzymaniem auta na drodze - uważa syn zaginionego.

- Gdyby tata poruszał się po tej drodze, to mógłby zostać potrącony. Może ktoś się potem zatrzymał i go zabrał - spekuluje mężczyzna.

- Jeśli go znajdziemy w jakimś bagnie albo rowie, to on tam sam nie poszedł - ocenia Karolina Rybacka, córka.

- Nienawidził wody i lasu. Nawet pływać nie umiał - dodaje żona pana Stanisława.

W piątek policja sprowadziła psy tropiące do szukania ludzkich zwłok, po raz kolejny poszukiwania okazały się bezskuteczne.

Jeżeli ktoś widział pana Stanisława lub ma informacje, co mogło się z nim stać, rodzina prosi o kontakt z policją.