Uwaga!

odcinek 6405

Uwaga!

Dewastowanie budynków na zlecenie, ukrywanie azbestu pod elewacją przedszkola, korupcja i fałszowanie dokumentów to część zarzutów, jakie padają pod adresem władz największej spółdzielni mieszkaniowej w Gdańsku.

20 tysięcy spółdzielców

Gdańska spółdzielnia mieszkaniowa Morena to jedna z największych spółdzielni w województwie pomorskim. Zarządza kilkudziesięcioma hektarami gruntów, ma ponad 20 tysięcy członków. Władzę sprawuje trzyosobowy zarząd, a kontrolować ma go rada nadzorcza.

- Działania, które podejmuje rada nadzorcza, są zupełnie sprzeczne z tym, do czego jest powołana. Rada nadzorcza powinna kontrolować decyzje zarządu. Tymczasem w tym składzie dyryguje, wspiera go w nieczystych zagraniach – uważa Daniela Szynszycka, członkini spółdzielni mieszkaniowej Morena.

Jak twierdzą nasi rozmówcy, władze spółdzielni zostały wybrane w sposób nielegalny. Zdaniem części mieszkańców, od „nieuczciwych” wyborów w spółdzielni zaczęły dziać się coraz dziwniejsze sprawy.

- Według mojej oceny tą spółdzielnią zarządza grupa przestępcza. Dokumenty i dowody, które złożyłem w prokuraturze potwierdzają wszystko. Są to m.in. nagrania – przekonuje Bartłomiej Brodziński, wiceprezes stowarzyszenia Maximus.

Dewastacje na zlecenie?

O jakich nagraniach mowa? Wiceprezes Henryk T., przez kilka miesięcy był nagrywany przez byłego pracownika spółdzielni.

- Poszedłem do sekretarza rady nadzorczej i opowiedziałem o tym, że byłem namawiany do dewastowania klatek schodowych. Sekretarz powiedział mi, że to tylko słowa i potrzeba dowodów. Powiedział, że trzeba nagrywać [wiceprezesa – red.], dał mi dyktafon i długopis – opowiada Krzysztof Szymaniak.

Na nagraniach ma być słychać, jak prezes z byłym już pracownikiem spółdzielni planują dewastację klatek schodowych i elewacji budynków.

- Moja klatka zawsze była czysta, elegancka. Tego dnia wychodziłem rano do pracy i zobaczyłem, że pomalowana jest czarną farbą. Poszedłem do administracji, nic nie wiedzieli, ale po kilku dniach klatka została odnowiona. Po odmalowaniu, napisałem pismo z pytaniem, ile to kosztowało. Dostałem odpowiedź, że 24 tysiące złotych jedna klatka, zrobiono dwie, czyli 48 tysięcy. Okazuje się, że do 50 tysięcy złotych nie trzeba ogłaszać przetargu na wykonanie. Zrobiła to firma, z którą związany jest pan T. – opowiada Wiesław Rosicki, członek spółdzielni mieszkaniowej Morena.

- Chyba nie jest dziełem przypadku, że tylko w spółdzielni Morena dochodziło do typowych aktów wandalizmu, dewastacji klatek. Ciężko sobie wyobrazić, żeby ktoś przypadkowo rozlał ciecz łatwopalną i podpalił windę. To totalne zagrożenie, ten człowiek nie powinien funkcjonować tam, gdzie odpowiada się za ludzi – uważa Władysław Krugły, przedsiębiorca, kontrahent spółdzielni mieszkaniowej Morena. I dodaje: - Jeśli rada nadzorcza sprawuje nadzór nad decyzjami zarządu, nie ma możliwości przekrętów, takich, żeby dziura w chodniku była naprawiana trzykrotnie, albo dach pięciokrotnie.

Azbest

Kolejnym przykładem niejasnej działalności zarządu spółdzielni był sposób remontowania starego budynku domu kultury. Zarząd spółdzielni postanowił, że miejsce bardziej nadaje się na przedszkole. Jednak zapomniano o tym, że budowany ponad czterdzieści lat temu budynek, ocieplony jest azbestem - rakotwórczym materiałem, niegdyś wykorzystywanym w budownictwie.

- Zamiast azbest ściągnąć i zutylizować, to chcieli go przykryć i zostawić. Kierownik powiedział, że jak w trakcie robót okaże się, że jest azbest, to będziemy udawać, że to dodatkowa izolacja – opowiada Krzysztof Szymaniak, były pracownik spółdzielni.

Azbest może powodować pylicę azbestową. Zarząd spółdzielni, dla dobra dzieci, postanowił usunąć azbest, ale nie z całego budynku.

- Spółdzielnia twierdzi, że azbest został usunięty. Według mnie, nie jest to usunięte do końca. Dzieci przechodząc na plac zabaw, przechodzą obok blachy falistej, pod którą jest azbest – mówi Regina Talik, członkini spółdzielni mieszkaniowej Morena.

Granice wytrzymałości

Spółdzielcy w końcu nie wytrzymali i postanowili przeciwstawić się zarządowi. Poprosili o spotkanie, na którym stawili się w licznym gronie przed siedzibą zarządu. Ani prezes, ani dwaj wiceprezesi, mimo że wiedzieli o spotkaniu, nie skorzystali z możliwości, by porozmawiać z mieszkańcami, swoimi spółdzielcami.

- W porównaniu z innymi osiedlami mamy jedne z najwyższych czynszów. Był taki rok, że sześciokrotnie mieliśmy podwyżkę – żali się jedna z mieszkanek.

- W „Alternatywy 4” takie rzeczy byłyby nie do pomyślenia. To, co się dzieje tutaj, przechodzi ludzkie pojęcie. Bareja by się załamał, bo nie byłby w stanie tego wymyślić – dodaje Bogusław Heger, członek spółdzielni mieszkaniowej.

Wiceprezes Henryk T. usłyszał zarzuty karne. Musiał zrezygnować z funkcji wiceprezesa. Prokuratura zarzuca mu, że to on zlecał dewastowanie klatek schodowych i próbował wyłudzić od ubezpieczyciela odszkodowanie za koszty remontów tych klatek.

- Łącznie toczy się siedem postępowań. Były różnowątkowe, ale kilka z nich było wspólnych, stąd decyzja o połączeniu w jedno postępowanie. Pojawiają się zarzuty korupcyjne, one też są wątkiem postępowania – podkreśla Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Sąd nie zgodził się na umieszczenie mężczyzny w areszcie tymczasowym. Henryk T. odpowiada z wolnej stopy.

Druga część reportażu, wkrótce w UWADZE!