Uwaga!

odcinek 6302

Uwaga!

Informacje na temat zgwałcenia jednej z uczestniczek brytyjskiego konkursu Miss Generation, obiegły niemalże wszystkie polskie media. Przestępstwa miał dopuścić się prezenter telewizyjny. Mężczyzna odpiera zarzuty. Tymczasem kobieta, która czuje się skrzywdzona - przerywa milczenie. Co tak naprawdę zdarzyło się w pokoju hotelowym na Lubelszczyźnie?

Rok temu, łukowska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie popełnienia przestępstwa zgwałcenia. Zgodnie ze złożonym zawiadomieniem, ofiarą miała być jedna z uczestniczek brytyjskiego konkursu Miss Generation. Kobieta wraz z innymi kandydatkami do tytułu miss, brała udział w zgrupowaniu przed finałem konkursu. Przygotowania odbywały się w hotelu położonym we wsi Klimki na Lubelszczyźnie.

- Dlaczego on wciąż kłamie? Przecież w głębi serca wie, że zrobił źle. Nie oszuka samego siebie. Naprawdę chciałabym, aby te wszystkie nieporozumienia i fałszywe oskarżenia zostały wyjaśnione. Mam nagranie, które potwierdza, że doszło do seksu – przekonuje kobieta.

We wrześniu śledczy zawiesili postępowanie.

- Z uwagi na przesłanie wniosku o zagraniczną pomoc prawną. W tej chwili oczekujemy na wynik. Niestety mamy pandemię. W związku z czym wykonywanie tych czynności jest o tyle utrudnione, że organy zagraniczne, jak również ambasady i konsulaty, przekazały nam informację o tym, że w tej chwili nie wykonują takich czynności – wyjaśnia Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Prezenter

Tymczasem media obiegły informacje, iż sprawcą gwałtu miał być prezenter Telewizji Polskiej. Nieoczekiwanie, głos w sprawie prasowych sensacji, zabrał Jarosław J.

- Udowodnię swoją niewinność w sądzie, bo prawda jest jedna i jestem niewinnym człowiekiem. Nie zniszczycie mi życia – przekonywał na antenie TVP Info.

Do zdarzenia, jak twierdzi poszkodowana miało dojść dzień przed zakończeniem zgrupowania. Na pożegnalną kolację zaproszony został Jarosław J. Miał być on atrakcją wieczoru.

Ze skrzywdzoną kobietą nasza redakcja ma kontakt od wielu miesięcy. Jest matką dwójki dzieci. Mieszka w Londynie, gdzie też pracuje. Kontaktując się z nami, podkreślała, że cierpi psychiczne. Wielokrotnie wskazywała, iż została skrzywdzona i zastraszona przez J.

„Powiedziałam mu, że tego nie chcę”

Ostatecznie nie zdecydowała się na występ przed kamerą, zgodziła się natomiast na opublikowanie przez nas jej opisu wydarzeń.

„Do zdarzenia doszło późną nocą 31 stycznia. Powiedziałam mu, że tego nie chcę”.

Okoliczności, w jakich para znalazła się w pokoju J., są niejasne. Według relacji innych uczestniczek zgrupowania, kobieta poczuła się źle i celebryta wyprowadził ją z imprezy. Sama kobieta powiedziała nam, że zaprowadził ją do swojego pokoju. Z jej relacji wynika, że w pewnej chwili miał stać się agresywny, a po gwałcie, miał straszyć ją swoimi znajomościami z mafią. Przerażona - tkwiła w jego pokoju jeszcze około trzech godzin.

„Po wszystkim powiedział, że nie podobało mu się, bo nie byłam wystarczająco dobra w łóżku. Nie spałam całą noc. Wcześnie rano krzyknął, żebym wyszła. Był zły, że nie spałam obok niego. Wyszłam z jego pokoju około szóstej rano. Jestem pewna, że zarejestrował to hotelowy monitoring”.

Następnego dnia uczestnicy zgrupowania przygotowywali się do wyjazdu. Na wspólne śniadanie zszedł prezenter, chętnie fotografując się z uczestniczkami konkursu. Obecność mężczyzny w hotelu potwierdza nagranie filmowe, które przekazała nam kobieta.

„Rano nie miałam ochoty na śniadanie. Widziałam go tam uśmiechniętego. Gdy wychodziliśmy z hotelu, nie widziałam już J. Dyspozytor hotelu odwiózł mnie swoim samochodem na stację kolejową w Łukowie. Następnie wszyscy uczestnicy odjechali z dworca w Łukowie i wszyscy razem znaleźliśmy się w pociągu”.

„Udowodnię w sądzie, że nie jestem gwałcicielem”

Prezenter czuje się pokrzywdzony. Uważa, że krążące w mediach informacje to insynuacje. Deklaruje chęć współpracy z organami ścigania.

- Nie będę się już wypowiadał, czekam na sprawę w sądzie. Każde pośrednie sensacje już mnie nie interesują. W sądzie udowodnię to, że nie zgwałciłem nikogo nigdy w życiu, nigdy w życiu nie podniosłem na nikogo ręki, na żadną kobietę. Udowodnię w sądzie, że nie jestem gwałcicielem, a reszta mnie już naprawdę nie interesuje – oświadczył.

Kolejny dzień podczas pobytu w Polsce uczestniczek brytyjskiego konkursu Miss Generation przyniósł dalsze dramatyczne zdarzenia w życiu kobiety, twierdzącej, że jest ofiarą Jarosława J. Kiedy uczestnicy konkursu Miss Generation dotarli do Warszawy, na jednym z peronów wywiązała się awantura pomiędzy roztrzęsioną kobietą, a dwójką innych osób z tego zgrupowania. Kłótnia zakończyła się interwencją policji.

„Oboje nalegali, abym wzięła jakiś dziwny bagaż, który nie należał do mnie. Powiedziałam im, że nie wiem czyj to bagaż i nie zamierzam go brać. Wtedy przyszło dwóch policjantów i zapytało mnie o paszport. Powiedzieli coś po polsku. Nic nie rozumiałam. Następnie policjant poprosił mnie, abym poszła za nim i zaprowadzili mnie na górę do komisariatu. Kazano mi czekać”, relacjonuje.

Po zajściu na dworcu, kobieta żaliła się, że jest jej zimno. Ze względu na jej wątpliwy stan zdrowia oraz niejasny przekaz, karetka pogotowia przewiozła ją na izbę przyjęć pobliskiego szpitala psychiatrycznego.

„Po przywiezieniu do szpitala nie miałam możliwości zatelefonowania lub skorzystania z telefonu komórkowego. Zabrali mi wszystko, chcieli sprawdzić moją temperaturę i siłą wstrzyknęli mi bardzo silne leki. Zamknęli mnie w pokoju. Następnego dnia, kiedy się obudziłam, ledwo mogłam chodzić z powodu działania leków”, relacjonuje.

„Nie mogłam zrozumieć, gdzie i dlaczego zostałam przymusowo zamknięta, a oni dali mi bardzo silny zastrzyk, żeby mnie uspokoić. Nie zachowywałam się jednak jak wariatka, po prostu nie mogłam zrozumieć, dlaczego siłą wysłano mnie z warszawskiego dworca kolejowego do tego miejsca. Przez dwa dni byłam zamknięta w pokoju z czterema kamerami, mogłam wychodzić z pokoju tylko do toalety lub po jedzenie, potem lekarze próbowali ustalić, co było powodem wysłania mnie tam”, dodaje.