Uwaga!

odcinek 6260

Uwaga!

9-letni Janusz i 11-letnia Monika zostali zamordowani i zakopani kilkaset metrów od domu. Sprawca lub sprawcy pozostają na wolności. Po 30 latach pojawiają się nowe fakty, które mogą przybliżyć śledczych do wyjaśnienia tej zbrodni.

Jeńki to niewielka miejscowość na Podlasiu. Ponad 30 lat temu w lesie położonym na skraju wsi doszło do tragedii – nieznany sprawca zamordował 11-letnią Monikę i jej 9-letniego brata Janusza. Sekcja zwłok wykazała, że dziewczynka została przed śmiercią zgwałcona.

- Miałem wtedy 7 lat. Pamiętam ten dzień, wróciliśmy ze szkoły z siostrą. Monika z Januszem chcieli iść pobawić się do lasu. Umówiliśmy się, że pójdziemy, zaszli po nas, ale akurat źle się czuliśmy i zostaliśmy w domu. I oni poszli sami – opowiada pan Tomasz.

- Widziałam ich przez okno. A później, około 14:30 już ich nie widziałam. Do Leszka mówię: „Leszek, leć, zobacz, gdzie dzieciaki”. I syn poleciał. Przyszedł z dziadkiem. Mówi: „Mamo, ja ich wołam i krzyczę, i nie ma ich” – przywołuje Cecylia Faszczewska, matka Moniki i Janusza.

- Przyjechałem z pracy, zjadłem obiad i żona mówi, że dzieci nie ma. Październik, to wiadomo, szybko robi się wieczór, poszliśmy ich szukać. Krzyczeliśmy: „Janusz!, Monika!”. No i nie było ich. Zaraz zawiadomiliśmy policję – wspomina Józef Faszczewski.

Na drugi dzień odnaleziono zwłoki dzieci.

- Zobaczyłem kopczyk, taki 10 cm wysokości, podchodzę bliżej, a tam skarpetkę widać – mówi Faszczewski.

- Grzebnął i nóżka tam była, do wioski mąż wrócił jak zwariowany. Dostał szału – wspomina żona pana Józefa.

„Rodzinny horror”

Śledczy uznali, że skoro ojciec odnalazł zwłoki, to mógł dopuścić się zbrodni. Choć wkrótce odstąpili od tych podejrzeń, to jednak wśród mieszkańców one pozostały.

- Zaczął się rodziny horror. Oskarżali, że tata zamordował, potem mama, potem dziadek. Nie dość, że straciłam rodzeństwo, to przechodziliśmy takie rzeczy. Uznano, że rodzice są mordercami, i my żyjemy z mordercami. Trwało to dopóki śledztwo nie zostało umorzone – wspomina pani Katarzyna, siostra zamordowanych dzieci.

- Po tym zdarzeniu nie chodziliśmy do lasu, zawsze jest dreszcz, pojawiają się wspomnienia. Zdarzyło się tutaj piekło dla tych dzieci – mówi pan Tomasz. I dodaje: - Po tym zdarzeniu była robiona wizja lokalna i grałem Januszka, moja siostra Monikę. Kazali mi się w to miejsce [gdzie zostały ukryte zwłoki – red.] położyć, nie chciałem tego zrobić. Byłem przestraszony. Zdjąłem kurtkę, przykryli mnie mchem. Było to realne, jakby samo to zdarzenie.

Archiwum X

Eksperymentów i prób wyjaśnienia okoliczności tego morderstwa było wiele, ale przez blisko 30 lat odpowiedź na pytanie, kto i dlaczego zamordował rodzeństwo pozostawała nieznana. Kilka lat temu niewyjaśnioną zbrodnię analizowali policjanci z podlaskiego Archiwum X. Według naszych ustaleń – ich wątpliwości wzbudziły zeznania jednego ze świadków, przesłuchanego tuż po morderstwie. Podjęli na nowo śledztwo i dwa lata temu przesłuchali dwóch mieszkańców wioski – ojca i syna.

- To bliska rodzina. Jerzy jest wujkiem, a Darek bratem stryjecznym – precyzuje pani Katarzyna. I dodaje: - Myślałam, że może się coś wyjaśni.

Ani prokuratura, ani policja nie ujawniają, co powiedzieli przesłuchani świadkowie. Wiele wskazuje na to, że zdobyte przez śledczych informacje mogą być przełomowe dla wyjaśnienia zbrodni sprzed ponad 30 lat.

- W 2018 roku pojawił się nowy materiał dowodowy, który w syntezie z materiałem dowodowym, zgromadzonym na początku śledztwa i przez pozostałe lata, doprowadził prokuraturę do wniosku, że sprawcą zbrodni mogła być osoba, która w chwili tego czynu ukończyła 13 lat. Zgodnie z obowiązującymi przepisami Kodeksu postępowania karnego i Kodeksu karnego [prokuratura – red.] nie mogła tej osobie postawić żadnych zarzutów – mówi Piotr Wypych, prezes Sądu Rejonowego w Wysokiem Mazowieckiem.

Z tego powodu sprawa została skierowana do wydziału rodzinnego w Sądzie Rejonowym w Wysokiem Mazowieckiem. Po ustaleniach prokuratury nikt w wiosce nie ma wątpliwości, że typowany w związku z tą sprawą 13-latek to mający dziś ponad 40 lat mieszkaniec wioski.

- Moi klienci są w złym stanie, zostało publicznie rzucone oskarżenie, że klient jest sprawcą, jakaś część społeczeństwa ufa temu, co słyszy ze strony prokuratury, domaga się rozliczenia tej sprawy. Wiąże z tym pewne emocje, a jest zdecydowanie za wcześnie na wyrok – zaznacza Michał Sykała, pełnomocnik rodziny.

- Ludzie miedzy sobą boją się nawet głośniej rozmawiać na ten temat. Dlatego, że to jest nie do uwierzenia, to jest nieprawdopodobne – słyszymy od mieszkańców.

- Jeżeli faktycznie to zrobił, to jaką on jako dzieciak miał głowę, że on tyle lat tu wytrzymał? – zastanawia się jedna z mieszkanek.

Co ze sprawą może dalej zrobić sąd?

- Sprawa rozpatrywana jest w postępowaniu o czyn karalny nieletniego, jeżeli na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego sąd dojdzie do przekonania, że istnieją podstawy do sformułowania zarzutu przeciwko nieletniemu, to sformułuje ten zarzut. Następnie zaś zbada, czy jest właściwy do dalszego rozpoznania sprawy i czy w ogóle rozpoznawanie tej sprawy w sądzie rodzinnym jest możliwe, z uwagi na upływ czasu. Domniemany sprawca, jeżeli żyje, ma dzisiaj ponad 40 lat. To sprawia, że stosowanie środków wychowawczych, czy środków przewidzianych ustawą o postępowaniu w sprawach nieletnich, którą w wyjątkowych wypadkach można stosować do 21 roku życia, nie ma żadnego sensu – tłumaczy sędzia Piotr Wypych.

Czy sprawca może uniknąć odpowiedzialności?

- Może być taka sytuacja – przyznaje sędzia.