- Na nieruchomości można było zarobić 100 proc., nigdy niżej, ale to i tak czasami było za mało dla pana P. Zdarzało się, że przebitka wynosiła 200 i 300 proc. – wylicza kobieta, która miała latami współpracować z komornikiem przy, jak mówi; ustawianych licytacjach komorniczych.
Zobacz pierwszą część reportażu>>>
Mieszkanka Brzegu Elżbieta Widz-Grabiec zawiadomiła prokuraturę o tym, że brała udział w ustawianych przez miejscowego komornika Adama P. licytacjach nieruchomości. Komornik przez podstawione osoby miał kupować po niskiej cenie należące do dłużników lokale. Potem dzielić się zyskiem.
- Na nieruchomości można było zarobić 100 proc., nigdy niżej, ale to i tak czasami było za mało dla pana P. Zdarzało się, że przebitka wynosiła 200 i 300 proc. – wylicza Widz-Grabiec.
Proceder miał trwać latami, w dodatku pod okiem nadzorujących licytacje sędziów.
Współpraca skończyła się, gdy komornik zażądał od pani Elżbiety za pomocą weksla, zwrotu rzekomego długu – 1,3 mln zł. Co jednak najważniejsze, postanowił sam wyegzekwować zwrot i jako komornik zajął majątek kobiety.
- Byłem zdumiony, kiedy zobaczyłem dokumenty, z których wynikało, że komornik prowadzi postępowanie we własnej sprawie. To można porównać do sytuacji, kiedy we własnej sprawie orzekałby sędzia – ocenia adwokat Adam Puchacz. I dodaje: Dosłownie sparaliżował działalność mojej klientki, zajął jej wszystkie rachunki bankowe, wierzytelności od kontrahentów.
Czy pełnomocnik Elżbiety Widz-Grabiec zawiadomił samorząd komorniczy, o tym, że P. działał we własnej sprawie?
- Tak, sprawa była oczywista, bo wszystko wynikało z dokumentów. Pan [Adam red.] przez wiele miesięcy, dalej był komornikiem – wskazuje Adam Puchacz.
Zanim Adam P. przestał być komornikiem, minęło ponad pół roku. Nie został jednak zwolniony, odszedł z zawodu sam.
- Rzeczywiście jest to skandal i rzeczywiście to było czarno na białym. Na początku wydawało mi się, że nastąpiła zbieżność nazwisk, że to jest po prostu niemożliwe, ale niestety – przyznaje Monika Janus, przewodnicząca rady Izby Komorniczej we Wrocławiu.
Podejrzanemu grozi do 10 lat więzienia
Podczas śledztwa prokuratura potwierdziła zeznania pani Elżbiety. Śledczy prześledzili też losy przejętych na licytacjach lokali. Okazało się, że część nieruchomości kupowała firma, której współwłaścicielem jest żona komornika.
Adam P. podejrzany jest łącznie o 12 przestępstw.
- Te przestępstwa w większości dotyczą egzekucji, które podejrzany prowadził, jako komornik przy Sądzie Rejonowym w Brzegu. Ponadto Adamowi P. zarzuca się, iż dopuścił się przestępstwa oszustwa, w formie usiłowania na szkodę Elżbiety W. Za zarzucane przestępstwa podejrzanemu grozi kara pozbawienia wolności do lat 10. – mówi Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Czy śledczy badali wątek pożyczek, których miał udzielać Adam P. sędziom czy adwokatom?
- Istotnie mogę potwierdzić, że dotarto do jednej takiej umowy. Była to umowa pożyczki z jednym z sędziów Sądu Rejonowego w Brzegu. Natomiast ta osoba nie była w żaden sposób zaangażowana w postępowania egzekucyjne, które prowadził podejrzany Adam P. – twierdzi prokurator Stanisław Bar.
Sprawa o zwrot 1,3 mln zł
Nieoczekiwanie w sprawie nastąpił kolejny, zaskakujący zwrot. Mimo prokuratorskich zarzutów, sąd cywilny nie zawiesił swojego procesu i wciąż zmierza do wydania wyroku w sprawie zapłaty przez panią Elżbietę byłemu komornikowi 1,3 mln złotych.
Sąd odrzucił, kluczowy według prawników, dowód: nie zgodził się na badanie, które mogło wykazać - kto i kiedy wpisał na dokumencie datę oraz olbrzymią kwotę.
- Aby zbadać czas, w jakim doszło do naniesienia zapisów na wekslu, konieczne jest przeprowadzenie dowodu z opinii biegłego grafologa, czy też instytutu w okresie maksymalnie 36 miesięcy, od daty naniesienia tych zapisów na wekslu. Przez kilkanaście miesięcy sąd nie dopuścił do przeprowadzenia tego dowodu. Sąd tak naprawdę zwlekał z jego rozpoznaniem – uważa adwokat Adam Puchacz.
- Mijały miesiące, lata, myśmy się upominali, składali wnioski o pilne rozpoznanie dowodu, a sąd go nie rozpoznawał. Składaliśmy wnioski o wyłączenie sędziego ze składu orzekającego, one też nie były uwzględniane – wspomina adwokat Jarosław Reck, drugi pełnomocnik pani Elżbiety. I dodaje: Sąd podjął decyzję, że zapyta się strony powodowej, czy wyraża zgodę na przeprowadzenie tego dowodu, co by było gwoździem do trumny powoda. Powód oczywiście sprzeciwił się przeprowadzeniu tego dowodu. Czemu tak się stało? Nie potrafię tego wytłumaczyć z prawnego punktu widzenia.
„Majątek wart 2,5 mln zł sprzedano za 400 tys. zł”
W sprawie komornika z Brzegu i jego wspólników pozostaje wiele pytań. Wśród nich jest odpowiedź na najważniejsze: Jak to możliwe, że Adam P. działał przez lata? Siedziba firmy jego żony wciąż mieści się w budynku odebranym jednemu z dłużników. Dodzwoniliśmy się do mężczyzny, który mówi, że jest poszkodowany w sprawie.
- To nieprawdopodobna sprawa. Zostałem ograbiony z majątku, potwornie mnie skrzywdzono. Pisałem do sądu, żeby to wstrzymać, mój majątek o wartości 2,5 mln zł, sprzedano za 400 tys. zł i zrobiły to osoby podstawione – uważa.
Czy mężczyzna próbował uzyskać pomoc ze strony sądu nadzorującego sprawę?
- Pisałem pisma i dawałem dokumenty, że cały majątek jest źle oszacowany. Wszystko to zgłaszałem na komendzie. Nic nie wyszło. Sprawa jest ewidentna, to nieuczciwy człowiek i powinien usłyszeć wyrok – kwituje.