Wyjechał z domu, gdy miał 13 lat, uczył się, pracował w fabryce i kopalni, aż w końcu trafił na scenę. Zagrał w 240 filmach! Dziś rzadko pojawia się w kinie, ostatnio Jan Nowicki spełnia się jako pisarz.
Jan Nowicki w 1965 roku związał się z krakowskim Teatrem Starym. W tym samym roku zagrał w „Popiołach” Andrzeja Wajdy. Wystąpił w kilkuset filmach i spektaklach m.in. w „Wielkim Szu”, „Magnacie” czy „Sanatorium pod klepsydrą”.
- Udało mi się zagrać w paru przedstawieniach z Jankiem, głównie telewizyjnych, ale także w teatrze, i zawsze grać z nim, to było święto. To ciekawa osobowość, ciekawy człowiek, wspaniały, wielki aktor – podkreśla aktor Jerzy Trela.
- Poznałem Jaśka w 1968 roku, kiedy miałem 16 lat, a Jasiek 27. On był wtedy pierwszym amantem Polski - wspomina aktor Andrzej Grabowski.
- Pełen podziw dla niego, trudno byłoby wymienić wszystkie filmy, w których zagrał Janek – dodaje.
Od pewnego czasu Jan Nowicki mówi o sobie „były aktor”.
- Dlatego, że na dobrą sprawę nigdy nim nie byłem. Musiały minąć lata, żebym się zorientował, że to jest zawód mojego życia. Ja tylko miałem nieszczęście, że mi się w nim powiodło – mówi dzisiaj.
Pisarz
Po setkach ról, aktor odnalazł szczęście w pisaniu.
- Nadmierne powodzenie bardzo często świadczy o biedzie albo rozpaczy, albo o nadmiernych oczekiwaniach, co jest przejawem złego smaku. Także za dużo tego było. To moje udane życie wcale nie musiało tak samo przebiegać. Zorientowałem się, kiedy siadłem nad białą kartką papieru, zrozumiałem, że pisanie jest czymś absolutnie znakomitym, dającym możliwość do hulania wyobraźni. Dającym suwerenność. Nie daje pieniędzy, ale jest zajęciem absolutnie męskim.
Nowicki ma już na koncie kilka bestsellerów. Od ponad roku należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
- To jest pisarz pełną gębą. Chciałbym być tak utalentowany jak on, być muzykiem i na przykład rzeźbiarzem. Janek na polu literatury jest pisarzem przez duże „P” – chwali muzyk Muniek Staszczyk.
Miłość
Aktor po raz drugi w życiu jest żonaty. Po rozstaniu z Małgorzatą Potocką, wziął ślub z Anną Kondratowicz.
Zdaniem aktora miłość w tym wieku smakuje inaczej niż w młodości.
- To tak, jak inaczej smakują papierówki i zimowe jabłka. Ta prawdziwa, silna, mająca sens i zbliżająca do finału miłość, to jest ta, która zdarza się potem. Jak delikatny dotyk policzka, więcej znaczy niż czochranie organów, wtedy, kiedy ma się 20 lat.
Świadkiem na ślubie Jana Nowickiego był Muniek Staszczyk.
- Janek obdarzył mnie wielkim zaufaniem. Ślub był zrobiony po cichu, w Namysłowie na Opolszczyźnie. Dotrzymałem słowa, no bo jak przyjacielowi miałem nie dotrzymać słowa.
- Ja nie zostałem nawet zawiadomiony o tym wydarzeniu, ponieważ byłem świadkiem na jego pierwszym ślubie, a on na moim. Obydwa zakończyły się tak samo, rozwodami – śmieje się Andrzej Grabowski i dodaje: Janek powiedział mi: „Ciebie nie prosiłem na świadka, bo byłeś już raz świadkiem i byłeś do du… świadkiem”. Zapytałem go, jak mu z tą Anią. Powiedział: „Ona jest dla mnie dobra i ja jestem dla niej dobry”. Wtedy sobie pomyślałem, jak to mało potrzeba, aby być w szczęśliwym związku.
Aktor dzieli życie pomiędzy Kielcami, skąd pochodzi obecna żona, a rodzinnym Kowalem, tam ma siostrę i przyjaciół, o których nie zapomina. Pomaga też potrzebującym. Przez kilkanaście lat przed Bożym Narodzeniem we wsi Krzewent, gdzie ma dom, aktor rozwoził prezenty dzieciom i osobom starszym.
- Czasem pod tą maską, kryje się bardzo wrażliwy, delikatny człowiek, co Jasiu bardzo skrzętnie chowa – mówi Jerzy Trela i dodaje: Zawsze mogłem liczyć na jego pomoc, miałem takie zdarzenie w życiu, kiedy wydawało się, że rzecz jest nieosiągalna, a Janek Nowicki wyjechał gdzieś na Węgry i przywiózł ze Szwajcarii lekarstwo, które było potrzebne. Dla mojej żony. Nie było go w Polsce w ogóle, a to był stan wojenny. Nie prosiłem go, a jedynie usłyszał, jak mówiłem o tym lekarstwie w garderobie. Po jakiś dwóch tygodniach spotyka mnie na ulicy i mówi: „Masz”. Dał mi torbę plastikową, w której było siedem opakowań tego lekarstwa.
Kielce
Co dzisiaj Janowi Nowickiemu sprawia w życiu największą przyjemność?
- Zupy. Strasznie lubię zupy. Ale zupy w połączeniu z oglądaniem meczu. Niezmiennie lubię rosół i patrzeć, jak gra Barcelona. Lubię spać po obiedzie. Jak się budzę, wydaje mi się, że świat jest piękniejszy, ale jak się już rozbudzę, to się okazuje, że nie jest najpiękniejszy.
Nowicki jest ojcem Łukasza i Sajany, mieszkającej w Niemczech. Ma czworo wnucząt.
- Jak byłem bardzo młody, to nie miałem czasu na dzieci. Miałem filmy do kręcenia. Zagranicę do wyjeżdżania, a teraz mam więcej czasu, więc przyglądam się jej [Joannie, córce żony]. Ona jest w jakimś sensie moim dzieckiem. Jest takie wstrętne słowo: pasierbica… Jest jeszcze gorsze od szwagra.
- On jest po prostu moim przyjacielem, który zawsze da mi dobrą radę i mnie wysłucha. Ale jest też w stanie zrobić największą głupotę, żeby było wesoło. Nigdy z nim nie ma nudy. Jak byłam mniejsza, nauczył mnie grać w karty. W pokera. Dużo jeździłam z nim samochodem, uczył mnie prowadzić. Dzięki niemu zwiedziłam kawał świata – mówi Joanna Grela.
- Do głowy mi nie przyszło, żeby próbować być jej ojcem. Dlatego, że bycie ojcem to jest sakramencka nuda i nieprawdopodobna odpowiedzialność. Natomiast bycie ojczymem to już jest co innego, to już jest partnerstwo. Nigdy nie wolno ojczymowi udawać ojca, bo wtedy przegra – uważa Jan Nowicki.
Aktor wybrał się z nami na cmentarz, gdzie pochowany jest pisarz Jerzy Pilch. Sam Nowicki podkreśla, że śmierci się nie boi.
- Trzeba być kompletnym idiotą, żeby bać się tego, co nieuniknione. Co miałem do ryzykowania, to już przeżyłem. Pracowałem w kopalni, gdzie obok mnie spadł kęs węgla, który ważył pół tony i mógł mnie zmiażdżyć. Miałem dziesiątki samochodowych wypadków. Paliłem się, połamałem ręce. Miałem osiem złamanych żeber, czasami, jak siedzę w samochodzie, to nie mogę oddychać. Wszystko wymaga remontu, a jak już się nie chce remontować, to trzeba czekać, żeby dać to na szrot. Żyję w Kielcach i spróbuję w nich jeszcze trochę pożyć. Spróbuję więcej, niż do tej pory, na te Kielce zasłużyć – kwituje.