Mija rok od tragicznej śmierci 21-letniego Adama z Konina. Mężczyzna został zastrzelony podczas interwencji policji. Tymczasem prokuratorskie śledztwo wciąż nie zostało zakończone. Dlaczego badania balistyczne nie pozwalają odtworzyć przebiegu zdarzenia?
Do tragedii doszło 14 listopada na jednym z konińskich osiedli. Adam umówił się z rówieśnikiem na wymianę części e-papierosa. Na miejscu był także 15-letni Kacper. „Adam ciął nożyczkami celulozowy wkład do e-papierosa, później zalał liquid do atomizera. Dał mi sprawdzić, czy działa”, powiedział później jeden z uczestników spotkania.
Strzał
W okolicy pojawił się radiowóz. Wysiedli dwaj policjanci. Adam zaczął uciekać. Nie reagował na dwukrotny okrzyk policjanta: „Stój. Policja”, a potem: „Stój, bo strzelam”. W końcu padł strzał. Adam zmarł na miejscu.
- Podobno szybko się wykrwawił – mówi Artur Czerniejewski, ojciec 21-latka.
Tuż po tragedii pod komendą policji w Koninie doszło do chuligańskich zamieszek.
Tymczasem prokuratura wszczęła śledztwo. Do dziś nie ustalono szczegółów przebiegu zdarzenia. Prawdopodobnie strzał w kierunku Adama padł z bliskiej odległości. Biegli z zakresu balistyki mieli ustalić, czy Adama raniono w plecy czy też w klatkę piersiową. W wyjaśnienie sprawy zaangażowano fachowców z wielu dziedzin. Niestety, ich opinie wykluczają się.
- Prokurator uzyskał wszystkie odpowiedzi jakie skierował do biegłych, niestety, po zapoznaniu się z wnioskami, wypływającymi z przedstawionych opinii, nie możemy jednoznacznie stwierdzić, jak wyglądał przebieg zdarzenia – przyznaje Krzysztof Bukowiecki z Prokuratury Regionalnej w Łodzi.
Do dzisiaj nie przesłuchano policjanta, który oddał strzał.
- Funkcjonariusz policji, który brał udział w zdarzeniu będzie przesłuchany zgodnie z tym, co zaplanował prokurator, w sytuacji, w której będziemy mieli jasność co do jego roli procesowej w tej sprawie – dodaje Bukowiecki.
Funkcjonariusz wrócił do służby
Rok temu w pobliżu miejsca tragedii znaleziono substancje psychotropowe oraz nożyczki. Czy funkcjonariusz obawiał się ataku ze strony Adama? Mimo że prokuratura wciąż bada sprawę, wewnętrzne postępowanie policji nie stwierdziło uchybień podczas interwencji. Policjanta, który strzelił do Adama, przywrócono do służby.
- Postępowanie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko, a to duża różnica – zaznacza podinsp. Andrzej Szary z Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów Województwa Wielkopolskiego.
- Rolą organów ścigania jest szybkie rozstrzygnięcie sprawy. Obecnie nie ma podstaw, aby odsuwać go od służby – dodaje podinsp. Szary.
Na wyjaśnienie sprawy w prokuraturze wciąż czeka rodzina Adama. Ojciec ofiary jest zaskoczony, że mimo tylu wątpliwości prokuratury, policjant wrócił do pracy.
- Nie możemy pogodzić się z tym, że policjant, który zamordował syna…, gdy syn próbował wstać, on strzelił mu w plecy, i dalej pracuje. A wcześniej twierdzili, że ten człowiek nie nadaje się do pracy – ubolewa Czerniejewski.
- To jest człowiek, który uczył ludzi krav magi, tego stylu walki. Doskonale wie, jak obezwładnić człowieka, a tym bardziej takie małe dziecko, trzy razy lżejsze od siebie – dodaje ojciec 21-latka.
Problemy rodziny
Rodzina Czerniejewskich ma coraz większe problemy. Rodzice nie pracują, są zadłużeni. Wychowując czwórkę dzieci, korzystają z zasiłków socjalnych.
- Ludzie tylko piszą; „Weź się do roboty”, nie znając mnie, ani mojej sytuacji, tego, w jakim jestem stanie psychicznym. Stan zdrowia nie pozwala mi na podjęcie ciężkich prac – przekonuje pan Artur.
Kłopoty Czerniejewskich jeszcze bardziej spotęgował anonim, jaki trafił do ośrodka pomocy społecznej. Ojciec rodziny miał stosować przemoc wobec dzieci oraz nadużywać alkoholu. Sprawę natychmiast skierowano do sądu rodzinnego.
Jak dotąd informacje na temat nieprawidłowości w rodzinie, opisywane w anonimie, nie potwierdzają się.
- Ten anonim był samym kłamstwem – przekonuje Monika Czerniejewska i zapewnia, że nie miała problemu z przemocą domową. – Były też informacje, że dzieci chodzą głodne i brudne do szkoły, ale pan dyrektor chyba wie, jak jest naprawdę.
- Zaniedbane? Nie. Normalnie przychodzą, tak jak reszta uczniów. Są ubrane od stóp do głów, mają zapewnione w szkole posiłki z MOPR-u. Sam tę rodzinę odwiedzam, mam kontakt z rodzicami – zapewnia Karol Fritz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 10 w Koninie.
- Ta rodzina przede wszystkim powinna słuchać instytucji miejskich, bo MOPR czy prezydent są w stanie pomóc – dodaje Fritz.