Sąsiad pani Ireny postawił na podwórzu wysoki betonowy płot. Starsza kobieta do domu wchodzi teraz przez okno. Czy sąsiedzki konflikt uda się zażegnać?
Pani Irena mieszka z synem. Konflikt sąsiedzki sprawił, że jedyną drogą wydostania się z domu stało się okno. Postawienie przez sąsiada betonowego płotu, uniemożliwiło kobiecie dojście do wspólnej furtki.
- Mur stanął w ciągu godziny – żarli się Irena Parchem i dodaje: Nie przyjedzie do mnie pogotowie. Wie pani, co mi policja powiedziała? Że mogą mnie przez okno wynieść. Bardzo źle się z tym czuję.
Przyczyny konfliktu
Dlaczego sąsiad postawił mur?
- Pani Irena ze swoim synem, cały czas sprowadzają okolicznych pijaków – śmierdzących i sikających. Jak teściowie wyjechali, przez miesiąc pilnowaliśmy dobytku. Co wychodziłem do pracy, to ktoś leżał, albo sikał. Policja była średnio co dwa, trzy dni – mówi Maciej Izbicki.
- To, co widziała moja córka pod domem, to się w głowie nie mieści. Leżą, sikają, piją, i tak dzień w dzień, od rana do nocy. Ile razy było, tak, że jemy śniadanie lub obiad, a ktoś stoi pod murem i zwraca. Pani Irena dobrze się czuje w tym towarzystwie. Wielokrotnie była wzywana policja, żeby oni zbierali odchody. Nigdy nie zbierali – denerwuje się sąsiad.
- Dla mnie postawienie płotu rozwiązuje problem, bo dziecko może wychodzić na podwórko. Ona mnie sama do tego popchnęła, bo wielokrotnie ją upominałem. Jak ta pandemia przyszła, to było Kongo. Pod domem stały trzy, cztery samochody i pełno pijanych, balanga – dodaje sąsiad.
Sąsiedzka codzienność okazała się bardziej skomplikowana.
- Do syna czasami przyszły takie osoby, nie bronię go. On wie o tym, że nikt ma do nas nie przychodzić – mówi pani Irena.
Syn 72-latki jest bezrobotny, nadużywa alkoholu. Libacje alkoholowe są dodatkowym problemem.
- Zdarzyło się, że takie osoby przychodziły. Ale nie było tak, że przychodzili codziennie – twierdzi mężczyzna.
- Nie było żadnych libacji, ani nie była wzywana policja – dodaje pani Irena.
„Prawdziwym problemem jest uzależnienie syna”
Mimo że sprawa konfliktu sąsiedzkiego jest od dawna znana policji, interwencje funkcjonariuszy nie pomogły w rozwiązaniu sprawy.
- Postawienie muru jest nadużyciem. Pani Irena powinna podjąć jakieś działania. Z jednej strony działania sądowe, czyli ustanowienie drogi koniecznej. Ale należałoby rozważyć wszczęcie postępowania karnego. Policja, czy prokuratura powinna się tym zająć – uważa Julia Rybczyńska, radca prawny.
- Nikt w tej sytuacji nie pomyślał o tej starszej pani, która jest ofiarą całej tej sytuacji. A prawdziwym problemem jest tutaj uzależnienie jej syna. Nikt nie zajął się tym problemem, tylko zorganizowano tutaj środki zastępcze – mówi psycholog Irena Jaczewska i dodaje: Ten mur, tak naprawdę niczemu nie służy. Nie rozwiązuje zasadniczego problemu. Sąsiad też w pewnym sensie jest ofiarą, ale rozwiązuje problem emocjonalnie, a nie racjonalnie, bo nie wyeliminował w dalszym ciągu przyczyny problemu.
W planie zagospodarowania obydwu posesji nie ustanowiono w przeszłości służebności drogi konicznej. W rozwiązaniu tej sprawy może pomóc decyzja sądu. Pani Irena nie ma na to pieniędzy. Proces kosztuje 2,5 tys. zł, a rozprawa 400 zł.
- Ciężko mi po śmierci męża, wszystko mi wysiada, serce, kręgosłup – żali się pani Irena.
Pomoc
Czy jest szansa, aby pogodzić sąsiadów lub przynajmniej przywrócić możliwość wyjścia z domu? Podjęliśmy próbę mediacji.
- Ja bym chętnie dom sprzedał, tylko, kto mi to kupi z takim sąsiedztwem? – irytuje się sąsiad pani Ireny.
Trudną sytuacją życiową pani Ireny zainteresował się lokalny działacz społeczny, który o wsparcie poprosił Ośrodek Pomocy Rodzinie.
- To niedopuszczalne, by seniorzy tak wchodzili do domu – mówi Rafał Kulaszewski ze Stowarzyszenia „Wszystko dla Gdańska”.
- To jest dla nas nowa sprawa, świeża. Ta rodzina nie była wcześniej pod naszą opieką. Sprawdzamy, w jakim zakresie możemy udzielić pomocy. Pomoc będzie dostosowana i adekwatna do potrzeb. Oprócz socjalnego wsparcia, w przypadku konfliktów sąsiedzkich, czy rodzinnych, sprawdza się bezpłatna pomoc prawna. Będziemy pracować z synem tej pani, jeżeli na to pozwoli i będzie sobie tego życzyć. To dorosły człowiek i on podejmuje decyzje – mówi Sylwia Resel z Centrum Pracy Socjalnej w Gdańsku.
Mężczyzna w rozmowie z reporterką zadeklarował współpracę.