Uwaga!

odcinek 6190

Uwaga!

Wzajemne oskarżenia o przemoc, dziesiątki interwencji policji i kilkanaście postępowań prokuratorskich. - Zapytał, czy chcę rozwodu. Powiedziałam, że tak. I padły słowa: „No, to machina ruszyła”. Zaczęło się prześladowanie – opowiada pani Katarzyna, która ze strachu przed mężem, uciekła z rodzinnego domu.

Pani Katarzyna i pan Tomasz wzięli ślub ponad 20 lat temu i zamieszkali w Pininie, niewielkiej miejscowości koło Rypina. Wkrótce rodzice kobiety przepisali młodemu małżeństwu swoje gospodarstwo, pod warunkiem, że będą mogli w nim dożywać starości. Młodzi zgodzili się.

Na posesji założyli firmę zajmującą się produkcją zniczy. Dwa lata temu zaczęły się problemy finansowe.

- Oszukał mnie – uważa Katarzyna Cybulska i wyjaśnia: W 2018 roku wyszło na jaw, że mąż ma potężne długi. Napożyczał od osób prywatnych kupę pieniędzy. Ponad 80 tys. zł. Zaczęłam rozmawiać z mężem, co się tak naprawdę stało. Nie potrafił powiedzieć. Do dzisiaj nie wiem, co jest z tymi pieniędzmi. Poszłam do prawnika i poprosiłam, żeby złożył pozew o rozdzielność majątkową.

Kobiecie udało się ją uzyskać.

Rozwód

- Uznałam, że to nie ma już sensu - przyznaje pani Katarzyna.

- Powiedziałam mu, że chcę rozwodu. I padły słowa: „No, to machina ruszyła”. Zaczęło się prześladowanie. Tomasz non-stop za mną chodził, wyśmiewał się ze mnie, uderzał poduszką, popychał – opowiada kobieta.

Z relacji Cybulskiej wynika, że mąż nie chciał wpuszczać jej do domu.

- Jak przechodził koło mnie, otwierał okno i mówił, że śmierdzi padliną – wspomina ze łzami w oczach.

Córka pani Katarzyny nie chce mieć z matką kontaktu.

- Myślę, że została zmanipulowana przez męża. Mąż dał jej wolność. Miała chłopaka, ja się bardzo temu sprzeciwiałam. On miał 18 lat, a ona 13. Uważałam, że ma jeszcze czas na chłopaka. A mąż nie.

W ciągu dwóch lat policjanci z Rypina odebrali kilkadziesiąt telefonów – zarówno od pani Katarzyny, jak i od pana Tomasza. Niemal za każdym razem musieli interweniować i rozdzielać zwaśnione strony. Wzajemnymi oskarżeniami małżonków zajmowały się także organy ścigania.

- W Prokuraturze Rejonowej w Rypinie zarejestrowano 14 postępowań. Siedem odnotowano z zawiadomienia pana Tomasza C., a drugie siedem z zawiadomienia jego żony, bądź pełnomocnika. Zawiadomienia tego pana zostały zakończone, bądź odmową wszczęcia postępowania, bądź umorzeniem postępowania – mówi Marek Olender z Prokuratury Rejonowej w Rypinie.

- Osobiście prowadziłem jedno postępowanie, które zakończyło się umorzeniem. Dotyczyło znęcania się żony nad tym panem. Nie było czegoś takiego. Ten pan miał nawet zaświadczenie lekarskie, ale inne czynności wskazały na to, że doszło do obrażeń w ramach wzajemnej szarpaniny, którą w zasadzie wywołał ten pan – dodaje prokurator Olender.

Wybite szyby i petardy

Jesienią ubiegłego roku konflikt między małżonkami sięgnął zenitu.

- Była taka sytuacja, że doszło do wybicia szyby u mamy. Jak były szyby powybijane, mama miała pozakładane dykty. Były wrzucane petardy, był huk, mimo że mąż wiedział, że mama bardzo się boi i choruje na serce – mówi pani Katarzyna.

- Jak rano wychodził, krzyczał do mnie: „Żyjesz?”. Drągiem uderzał w drzwi od zachowanka albo u góry. Puszczał głośno muzykę. Wychodził na dwór to krzyczał „ku…”, wyzywał mnie od rozmaitych. Kiedyś wieczorem otworzyłam okno i oblał mnie z balkonu wodą – przywołuje Marianna Gzubicka, matka pani Katarzyny.

Z relacji Cybulskiej wynika, że kiedy robiło się ciemno – pan Tomasz wyłączał prąd.

- Przychodził do mnie do pokoju i mówił, że jestem psychicznie chora, że ze mną coś się dzieje. W pewnym momencie wpadła Patrycja [córka kobiety– red.] i zaczęła mnie uderzać i wyzywać. Zbiegałam do łazienki i uciekłam – opowiada pani Katarzyna.

Kobieta i jej matka wróciły jednak do mieszkania.

- O godz. 2 w nocy znowu wyłączył prąd. Obudziłyśmy się. Słyszałyśmy jakby ktoś młotkiem zaczął uderzać w podłogę. Mama była w strachu i mówi: „On się przebije i zrobi nam krzywdę”. Po prostu uciekłyśmy do mojej kuzynki do Rypina. Mieszkamy tu prawie rok – przyznaje Cybulska.

Zdemolowany dom

Po ucieczce do Rypina pani Katarzyna dowiedziała się, że część domu, w której mieszkała jej matka, jest demolowana. Pod nieobecność męża udało jej się wejść do tych pomieszczeń - to, co zobaczyła, przeraziło kobietę.

- Meble były porozwalane i porozrzucane, pozrywane tynki, gniazdka powyrywane. W ścianach dziury. Płytki pozrywane. Straszny widok – opowiada załamana Cybulska.

O zdemolowanym mieszkaniu powiadomiona została prokuratura.

Niedawno pani Katarzyna zdecydowała się podjąć kolejną próbę wejścia na teren swojej posesji. Zdesperowana kobieta poprosiła nas, abyśmy rejestrowali całą sytuację, bo chciała pokazać kolejne, bezprawne zachowanie męża. Przez kilkadziesiąt minut mąż wraz z córką uniemożliwiali jej wejście. W pewnym momencie mężczyzna ruszył w naszą stronę.

Reporter zapytał, czemu kobieta nie może wejść na posesję?

- Bo mam zakaz zbliżania się do małżonki. Nie może wejść, bo nie może – stwierdził mężczyzna.

Jutro druga część reportażu