Uwaga!

odcinek 6136

Uwaga!

Pani Beata marzyła o większym mieszkaniu. Przyjaciel namówił ją, by zainwestowała pieniądze ze sprzedaży dotychczasowego lokum. - Straciłam pół miliona. Zostałam z kredytem i długami – ubolewa.

Pani Beata pracowała jako opiekunka do dzieci. Po rozstaniu z partnerem musiała całkowicie poświecić się opiece nad córkami. Młodsza z nich ma 3 lata, starsza 8.

Od kilku miesięcy kobieta żyje w strachu, że za chwilę nie będzie miała, gdzie mieszkać, bo nie stać jej na wynajęcie mieszkania.

- Żyję z alimentów i tego, co pomaga mi rodzina. To życie od pierwszego do pierwszego. Muszę wszystko wyliczać – przyznaje Beata Spólnik.

Marzenie o mieszkaniu

Pani Beata od lat marzyła o tym, żeby po urodzeniu dzieci, kupić większe mieszkanie. Rok temu postanowiła sprzedać swoje niewielkie lokum. Była szczęśliwa, bo wybrała już nowe mieszkanie i wpłaciła za nie zadatek.

Żeby mieć całą sumę na zapłacenie za mieszkanie, pani Beata, za namową swojego znajomego, postanowiła zainwestować środki ze sprzedaży poprzedniego lokum.

- Patryk zaproponował mi inwestycję. Powiedział, że zmienił branżę, że teraz jest agentem. I może mi pomóc, żeby moje dzieci miały lepiej. Długo nad tym myślałam, bo pierwszy raz coś takiego robiłam. Gdyby to był zwykły pan z ogłoszenia, to bym tego nie zrobiła. A, że byłam po rozstaniu i potrzebowałam tych pieniędzy, żeby coś dzieciom zapewnić, to zgodziłam się – tłumaczy Spólnik.

Kiedy zbliżał się termin zwrotu pieniędzy, mężczyzna zaczął tłumaczyć pani Beacie, że na razie nie może ich oddać, ale jeśli dopłaci mu jeszcze 100 tysięcy złotych, dostanie nie tylko, to, co jej obiecał, ale jej zysk znacznie się zwiększy. Po wzięciu dodatkowych pieniędzy mężczyzna zniknął.

- Z jednej strony mamy do czynienia z klasycznym oszustwem z artykułu 286 Kodeksu karnego, z drugiej strony z naruszeniem ustawy o obrocie instrumentami finansowymi – wskazuje mec. Magdalena Krawczyk i wyjaśnia: Pan zobowiązał się obracać środkami finansowymi należącymi do pani Beaty w ten sposób, że miał dokonywać zakupu akcji, gwarantując przy tym 100 proc. zysku. Taka działalność jest działalnością regulowaną. I wymagane są zgodnie z przepisami, dodatkowe zezwolenia. Czego tu, przynajmniej wedle mojej wiedzy, nie było i ten człowiek takich zezwoleń nie posiadał.

Mężczyzna przez pewien czas miał zarejestrowaną firmę, ale znajdowała się ona pod adresem mieszkania jego dziadków.

Pojawiliśmy się tam z panią Beatą, ale nikt nam nie otworzył. Nikogo nie było też pod adresem, który był wpisany na umowie.

„Straciłam mieszkanie, popadłam w długi”

Dotarliśmy byłej żony pana Patryka.

- On jest „dobrym cwaniakiem” i manipulatorem. Po prostu umie dobrze zmanipulować człowieka, skoro ci ludzie wpłacają takie pieniądze – mówi pani Ewelina.

Kobieta podkreśla, że sama jest ofiarą męża.

- Straciłam przez niego mieszkanie, popadłam w długi, problemy. Tak mną manipulował. Chciał żebym brała różne kredyty, pożyczki, telefony na abonament. One w ogóle nie były spłacane. Niestety komornik wszedł mi na mieszkanie. Musiałam je sprzedać. Potem przychodzili ludzie. Bandziory. Przychodzili i kazali za niego oddawać pieniądze.

- W międzyczasie był jeszcze w zakładzie karnym. Siedział tam pół roku za oszustwa. Teraz w ogóle nie mam z nim kontaktu. Nawet, gdyby dzieciom coś się stało, on nawet nie odbierze ode mnie telefonu – dodaje pani Ewelina.

Tymczasem zarówno była żona Patryka M., jak i pani Beata znalazły wiele dowodów na to, że mężczyzna ma pieniądze i razem z kolejną żoną korzysta z życia.

Chodzi o zdjęcia z sieci.

- Widać Patryka w Dubaju, rolexa za 50 tys. zł i jak jedzie w luksusowych autach. Moim zdaniem są to dowody, że Patryk ma pieniądze. Na zdjęciach pokazują też, jak się bawią w klubach w znanych hotelach. On okrada ludzi i za to żyją – mówi pani Spólnik.

Ani pani Ewelinie, ani pani Beacie nie udało się znaleźć firmy Patryka M.

Kilkukrotnie próbowaliśmy skontaktować się z panem Patrykiem. Bezskutecznie. Mężczyzna nie odpowiedział również na wysłane SMS-em pytania.

Skontaktował się natomiast z nami jego ojciec, oświadczając, że jego syn nie będzie się wypowiadał w tej sprawie, bo zabronili mu tego jego prawnicy. Dodał, że jeśli ktoś ma zarzuty do jego syna, powinien z tym iść do prokuratury.