Uwaga!

odcinek 6059

W Polsce nie każdy może jednak poprosić lekarza o test na koronawirusa - warunkiem są potwierdzone objawy choroby lub kontakt z innym zakażonym. Jedynym rozwiązaniem jest zamówienie badania na wolnym rynku. Które testy są najbardziej wiarygodne.

Komercyjne badania na obecność koronawirusa dzielą się one na dwa podstawowe rodzaje. Testy serologiczne i genetyczne.

- Na tę chwilę najbardziej rekomendowane przez Światową Organizację Zdrowia, ale też przez wiele towarzystw medycznych i naukowych są testy genetyczne real-time PCR – wskazuje Marek Posobkiewicz, główny inspektor sanitarny Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Do badania genetycznego potrzebny jest wymaz z głębi nosa, który pobierany jest przez specjalistę za pomocą długiej szpatułki. Sam test wykonuje się w laboratorium przy pomocy odpowiedniej substancji, która znajduje fragmenty łańcucha genetycznego charakterystyczne tylko dla wirusa. Test genetyczny kosztuje ponad 500 zł. I możemy go wykonać m.in. w mobilnych punktach rozlokowanych w największych polskich miastach. Specjaliści przez okno auta pobiorą próbkę i po kilkudziesięciu godzinach przekażą wynik.

- To badanie jest najlepsze, jeśli chodzi o rozstrzygnięcie, czy wirus jest w organizmie, czy go nie ma – podkreśla Posobkiewicz.

Testy serologiczne

Alternatywą dla testu genetycznego mogą być znacznie tańsze testy serologiczne, czyli takie, gdzie badana jest próbka krwi pobrana z żyły lub palca pacjenta. Testująca substancja, w tym przypadku szuka przeciwciał.

- Szuka naszej naturalnej odporności wytworzonej przeciwko wirusowi. Jeżeli wirus dostanie się do organizmu, na razie nie mamy skutecznej szczepionki i złotego standardu leczenia, to nasz organizm potrafi sam leczyć. Nauczył się tego przez wiele wieków, bo wirusy są cały czas obecne w środowisku – tłumaczy Posobkiewicz.

Pozytywny wynik testu serologicznego oznacza, że badany miał kontakt z koronawirusem, a organizm próbuje go zwalczyć lub robił to w przeszłości. Najtańszy test tego typu, tzw. test kasetkowy możemy wykonać samemu. Specjalny pakiet można zamówić do domu. Potem lancetem nakłuwamy palec, a krople krwi umieszczamy w kasecie z substancją testową.

Taki test zamówił pan Michał, który był chory na COVID-19 i niedawno pokonał koronawirusa.

- Robię test z dwóch powodów. Po pierwsze, żeby zobaczyć, czy obcując z osobami, które potencjalnie mogły być zarażone, mogę to złapać i zacząć ponownie przechodzić infekcję.  Druga rzecz, to by sprawdzić, czy wykształciła się odporność. Żebym miał komfort będąc w środowisku niepewnym, że się już nie zarażę – wyjaśnia Michał Dybowski.

W cenie testu kasetkowego zawarta jest też konsultacja jego wyniku z lekarzem. Odbywa się ona w formie teleporady.

Granica błędu

Testy serologiczne wykonywane przez laboratoria są droższe, ale bardziej dokładne. Choć i one mogą się mylić.

Kupiły je ostatnio władze Łodzi decydując się na masowe badanie personelu otwieranych przedszkoli i żłobków. Pracownicy, których wyniki budzą wątpliwości zostaną zbadani dodatkowo testem genetycznym.

- Z 3337 osób, które zostały poddane badaniom serologicznym, 464 miało wynik pozytywny bądź wątpliwy. Odpowiedzialność za nie przejęła stacja sanitarno-epidemiologiczna i ona wykonuje badania molekularne. W tej chwili mamy 58 wyników, wszystkie na ten moment są negatywne – mówi Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi.

Potwierdzenie wyniku testu serologicznego testem genetycznym to jedyny sposób, by zyskać pewność, co do zakażenia koronawirusem. W wypadku dużych firm lub innych instytucji metoda może się sprawdzać, ale dla przeciętnego człowieka zaporą jest cena. Być może niebawem ten problem zniknie, bo polski, dużo tańszy od importowanych test genetyczny jest już opracowany. W laboratorium Radomskiej Strefy Ekonomicznej rusza jego produkcja.

- Pierwsze testy poszły do walidacji. Jeżeli przejdą pomyślnie walidację, to zakładamy, że w pierwszym tygodniu może ich powstać 20 tys., w następnych 30 tys. W kolejnych tygodniach powinniśmy dojść do 50 tys. testów na tydzień. Moim zdaniem taki pełny test powinien kosztować 70-80 zł – zdradza prof. Marek Figlerowicz z Polskiej Akademii Nauk.

- Jeżeli miałbym zrobić sobie test, to robiłbym go przede wszystkim mając objawy. Nie ma potrzeby robienia testów dla samego sprawdzenia się, z ciekawości. Wirus z reguły namnaża się między drugim, a piątym dniem, czyli w pierwszym tygodniu od kontaktu. Zrobienie testów ujemnych daje nam prawdopodobieństwo, że pacjent jest zdrowy, ale nie daje nam pewności, że pacjent właśnie się nie zakaził i choroba się nie rozwija – kwituje Posobkiewicz