Uwaga!

odcinek 5983

Uwaga!

Szacuje się, że poza granicami kraju przebywa czasowo ponad 1,5 miliona Polaków, kilkaset tysięcy z tej liczby, to polscy turyści przebywający w różnych miejscach świata. Czy mają szansę na szybki powrót do domu? Rozmawialiśmy z osobami, które próbują dostać się do kraju.

15 marca, decyzją rządu, zamknięto granice Polski. Do kraju nie mogą wjechać obcokrajowcy, a rodacy będą mogli przekroczyć granicę jedynie drogą lądową lub powietrzną, jeśli znajdą się na pokładzie samolotu czarterowego.

Koronawirus. Korki na granicach

- O czwartej rano byliśmy na przejściu w Zgorzelcu. GPS pokazał nam, że ma być 20 minut korków, co zamieniło się w ponad siedem godzin stania – relacjonuje Jolanta Juszkiewicz.

Wszystkie osoby wjeżdżające do Polski muszą mieć zmierzoną temperaturę. Z tego powodu, na granicach kraju tworzyły się kolejki. Każda wjeżdżająca do kraju osoba musi także poddać się czternastodniowej kwarantannie.

- Kilkanaście autobusów, kilkadziesiąt albo i więcej samochodów osobowych, i jedna pani w stroju kosmity, która sprawdzała temperaturę wszystkim pasażerom. Więc trwało to potwornie długo. Dopiero po protestach ludzi, po trzech godzinach, pojawiła się druga osoba, która również zaczęła mierzyć temperaturę - mówi Juszkiewicz.

- Wracałam z Francji, jechaliśmy przez Szwajcarię i Niemcy, tam nie było żadnego sprawdzianów i korków. Utknęliśmy dopiero na polskiej granicy – dodaje pani Jolanta.

Czytaj też: 20 sekund - tyle w tej chwili trwa wykrywanie koronawirusa>>>

Koronawirus. Jak wrócić do Polski?

Za granicą utknęły setki tysięcy osób. Wszystkie loty regularnych linii lotniczych do Polski zostały odwołane. Turyści narzekają przede wszystkim na brak informacji płynących z ambasad oraz wciąż odwoływane loty.

Fuerteventura, Hiszpania

- Jesteśmy na lotnisku. Udało nam się znaleźć lot z wycieczką. Ani do ambasady, ani do ministerstwa nie ma szans się dodzwonić, a wykonałam 200 telefonów przez dwa dni. Jestem z mężem i synem, który ma trochę ponad dwa lata i sama też jestem w ciąży. Czekamy na samolot, jest ogromna kolejka, nie wiemy, czy polecimy, jeżeli tak wygląda prewencja koronawirusa, to jest bardzo marna – wskazuje Emilia Olejnik.

Alicante, Hiszpania

- Mieliśmy obawy przed lotem do Hiszpanii, ale przewoźnik nie chciał odwołać rezerwacji, bo była zrobiona na początku grudnia. Mieliśmy opłacone wszystko, od noclegów po samochód. Odwołanie tego wiązałoby się ze stratami kilku tysięcy złotych – tłumaczy Michał Makowski.

- W tym momencie każda ulica, plaża i miejsce w Alicante patrolowane są przez policję. Nawet wyjście do recepcji jest zabronione. Jesteśmy zmuszeni do przesiadywania w pokojach, domkach. Jak hotel wcześniej był oblegany, to teraz parkingi świecą pustkami. Wyżywienie wygląda tak, że z pokoju wychodzi się pojedynczo, bierze się, co ma się wziąć i wraca się do pokoju – opowiada Makowski.

Bali, Indonezja

- Nie mamy zbyt wielu informacji. Ciężko się było dodzwonić do konsulatu. Zarejestrowałam się na stronie „LOT do domu”. Ale też nie otrzymałam żadnej informacji potwierdzającej, czy moje zgłoszenie w ogóle doszło, a po drugie, czy takie loty się faktycznie odbędą z Indonezji – mówi Kama.

Kiedy nagrywaliśmy program, w Indonezji był jeden oficjalnie potwierdzony przypadek koronawirusa. - Zamknęli pobliskie wyspy i zapowiadają zamknięcie szkół. Na razie jest to prewencyjne, ale żadnych oficjalnych informacji na ten temat nie ma. Jest chyba 150 Polaków i czekamy na informację, czy te loty się odbędą. Każdy mógłby znaleźć coś na własną rękę, gdyby taka informacja do nas dotarła – zaznacza Kama.

Valparaiso, Chile

- Jesteśmy od 6 marca, jak przyjeżdżaliśmy to był jeden przypadek koronawirusa i w zasadzie nie było żadnych komunikatów, że Chile jest niebezpiecznym krajem. Nie ma tu histerii związanej z koronawirusem, sklepy i ulice funkcjonują całkowicie normalnie. Lokalni ludzie mówią, że jeśli ujawnią się informacje dotyczące koronawirusa, mają przykrywać je protesty, które są tu bardzo intensywne – opowiada Radosław Karolczyk.

- Nie jesteśmy w stanie dodzwonić się do linii lotniczych. Są komunikaty na stronie, że ze względu na koronawirusa będą kontaktować się indywidualnie. Jeśli lot będzie odwołany, to podejrzewamy, że w ten sam dzień. Na tę chwilę nie mamy alternatywy – dodaje.

MSZ: „Znajdujemy się w sytuacji absolutnie nadzwyczajnej”

Ministerstwo Spraw Zagranicznych wysyła po polskich turystów, specjalne samoloty czarterowe. Jednak brak przepływu informacji oraz zamykanie granic przez kolejne kraje, wzmagają chaos.

- Znajdujemy się w sytuacji absolutnie nadzwyczajnej. Nikt nie mógł przewidzieć sekwencji zdarzeń. My w Ministerstwie Spraw Zagranicznych oddelegowaliśmy na ten odcinek wszystkie dostępne zasoby. Działa infolinia. Staramy się komunikować, i za pomocą mediów, i internetu. Placówki podają komunikaty. Trzeba je na bieżąco sprawdzać, dlatego, że sytuacja jest na tyle zmienna, że musimy ciągle aktualizować informacje – mówi Marcin Przydacz z Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Jaka jest szansa na szybkie zabranie ludzi do domu?

- To jest dla nas bardzo duże wyzwanie, pracujemy nad tym, w jaki sposób to wykonać. Logistyka też jest utrudniona dla samego LOT-u. To nie są normalne siatki połączeń. LOT na co dzień nie lata do Rio de Janerio czy Sao Paulo. Żeby móc wykonać tam lot czarterowy, potrzebne są odpowiednie zgody. Sytuacja jest nadzwyczajna, bo granice i porty są pozamykane. Każdy jeden lot jest realizowany indywidualnie – mówi Przydacz.

Czytaj też: Spokój w czasach zarazy. Jak poradzić sobie ze strachem przed koronawirusem?>>>