Uwaga!

odcinek 5931

Uwaga!

Krzyki, wyzwiska, szarpanie, karmienie na siłę czy zamykanie w ciemnym pomieszczeniu - tego od kilku miesięcy doświadczać miały dzieci w prywatnym żłobku w Oświęcimiu. Potwierdzają to nagrania, które wykonała i udostępniła jedna z opiekunek.

„Czułam się jak w ukrytej kamerze”

Do niepublicznego żłobka uczęszczało 13 dzieci, w tym dwoje niepełnosprawnych. Większość z nich nie ukończyła 2,5 roku.

- Mój syn był zawsze bardzo radosnym dzieckiem. Był uśmiechnięty, miał bardzo dużo energii. Gdy przychodził ze żłobka, siedział wtulony we mnie. Myśleliśmy z mężem, że to efekt zmęczenia. Ale zaczęły się pojawiać zachowania typu: zasłanianie uszu, oczu, których wcześniej nie zauważyliśmy – opowiada jedna z mam.

Nagrania, które pokazują, w jaki sposób traktowane były dzieci w żłobku trafiły do rodziców na początku stycznia. Wszystko za sprawą pani od angielskiego i nowo przyjętej opiekunki.

- Podczas pierwszych dni pracy miałam wrażenie, że wobec mnie jest stosowana jakaś prowokacja. Że ktoś sprawdza, jak zareaguję na sytuację bardzo niekorzystną dla dzieci. Myślałam, że jestem w ukrytej kamerze – opowiada opiekunka, która ujawniła nagrania.

Kobieta przekonuje, że próbowała reagować, ale czuła się bezsilna, ponieważ menadżerka żłobka także miała niewłaściwie traktować dzieci.

- Oprócz wyzwisk i epitetów względem dzieci, byłam świadkiem jak dziewczynka została rzucona na stołeczek tak, że zjechała z niego i spadła uderzając głową o podłogę. Wiedziałam, że prędzej czy później coś stanie się któremuś dziecku. Obawiałam się, że zostanie to zrzucone na mnie – dodaje.

Wstrząsające nagrania

Zarejestrowane przez jedną z opiekunek sceny są bulwersujące.

- Odsłuchałam nagrań głosowych. Słychać było w nich m.in.: „Nie będziesz tego żarł” albo „Nie będziesz sobie k… ze mną pogrywał”. W tle słychać okropny płacz dzieci – opowiada Urszula Kamecka-Gasidło, matka Zoi.

Z relacji kobiety, która ujawniła proceder wynika, że dzieci były karmione tą samą łyżeczką, piły z jednego kubeczka. Jeśli nie chciały zjeść zupy, za karę nie dostawały drugiego dania. Woda była rodzajem nagrody, po którą dzieci ustawiały się w kolejce.

- Córka miała ciągle wysypki na buzi. Okazało się, że dzieci miały wycierane buzie tą samą ścierką, którą te panie czyściły stoły i podłogi – mówi Katarzyna Kapela, mama Nadii.

Po ujawnieniu szokujących nagrań, rodzice natychmiast powiadomili policję, a ta wszczęła dochodzenie. Decyzją Prezydenta Miasta żłobek został zamknięty i wypisany z rejestru.

Właścicielka placówki Barbara G. zwolniła dyscyplinarnie opiekunkę i menadżerkę żłobka, czyli swoją matkę. Choć przez cały czas nadzorowała placówkę i miała dostęp do monitoringu, zapewnia, że o niczym nie wiedziała.

Prywatny żłobek w Oświęcimiu należał do  sieci żłobków i przedszkoli działającej w całym kraju. Jest placówką nie podlegającą praktycznie żadnej kontroli. Urząd Miasta i Kuratorium Oświaty mają jedynie nadzór administracyjny.

- Urzędnicy nie mają kompetencji ustawowych to sprawdzania, czy wizytowania zajęć w żłobkach. Ustawodawca nie przewidział takich możliwości – mówi Krzysztof Kania, prezydent Oświęcimia i dodaje: - To, co mogliśmy zrobić, już zostało wykonane. Żłobek został zlikwidowany, tzn. wykreślony z rejestru. Nie był finansowany z pieniędzy miasta, to najsurowsza kara, jaką mógł nadać prezydent.