Uwaga!

odcinek 5923

Uwaga!

Uroczyste otwarcie odcinka drogi S5 łączącej Poznań z Bydgoszczą zostało nieoczekiwanie przerwane przez rodzinę 37-latka, który w listopadzie zginął w wypadku na udostępnionym wcześniej do ruchu fragmencie tej trasy. - Wysłaliście ludzi na śmierć – mówił podczas uroczystości brat ofiary.

37-letni Krystian Łaziński, prawnik i lekarz z polskiej rodziny mieszkającej na stałe w Australii, zginął w wypadku samochodowym podczas listopadowej wizyty w ojczyźnie. Zderzył się z jadącym z przeciwka busem na tymczasowo otwartym do ruchu odcinku S5.

- To syn powinien nas pochować, a my pochowaliśmy jego – ubolewa Beata Łazińska, matka 37-latka.

- Więcej samochodów jechało po lewym niż po prawym pasie. Strach tu było stać. Sfilmowałem sytuacje, gdzie samochody prawie się zderzały – dodaje Marcin Łaziński, brat ofiary.

Marcin Łaziński, na co dzień prawnik, rozpoczął w Polsce prywatne śledztwo. Szybko zdał sobie sprawę, że przyczyną wypadku mogło być fatalne oznakowanie drogi. Ruch na niej odbywał się – do czasu oddania drugiej jezdni - w obu kierunkach, ale kierowcy byli przekonani, że jadą drogą ekspresową i zajmując dwa pasy ruchu narażali się na śmiertelne niebezpieczeństwo.

- Zawiozłem materiał nagrany w tym miejscu do prokuratury w Żninie i na policję. Powiedziałem, że tam dojdzie do kolejnego śmiertelnego wypadku. Jak wróciłem z obiadu, chciałem jeszcze raz to raz nagrać, dojeżdżam, a tu okazało się, że droga jest zamknięta – opowiada Marcin Łaziński.

Tydzień po śmierci Krystiana w podobnych okolicznościach doszło do kolejnego śmiertelnego wypadku. Zdenerwowany Marcin Łaziński próbował ustalić, kto w zarządzającym drogą urzędzie, odpowiada za fatalne jej oznakowanie.

- Chciałem się dowiedzieć, co to za geniusz dopuścił ludzi na śmierć. To, co zrobiliście to pośmiewisko, to jest zabójstwo – mówił Łaziński do rzecznika bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Relacje innych kierowców

Urzędnicy tuż przed świętami uroczyście fetowali oddanie do użytku całej drogi S5. Rodzina Krystiana postanowiła przypomnieć świętującym, że finał inwestycji został napisany krwią.
- Mam pustą urnę dla GDDKiA, dla kolejnej ofiary waszego zaniedbania i niekompetencji. Nie umiecie postawić pachołków, wysłaliście ludzi na śmierć – mówił podczas konferencji prasowej poświęconej otwarciu nowej trasy.

Emisja pierwszego reportażu na temat oznakowania drogi uruchomiła lawinę – zgłosiło się wiele osób, które jadąc S5 znalazły się w podobnej sytuacji.

- Nie dziwię się, że był tam jeden lub drugi wypadek. Nie miałam w ogóle pojęcia, że była to droga dwukierunkowa. Sama mogłabym mieć w tym dniu wypadek. Z daleka zobaczyłam, że jedzie samochód, ale na szczęście miałam, gdzie uciec. Jak zobaczyłam Uwagę! to uświadomiłam sobie, że też mogłam zginąć – mówi pani Wiesława z Szubina.

- 3 listopada jechaliśmy z narzeczonym do Poznania. Byliśmy przekonani, że jesteśmy na drodze ekspresowej. Chcieliśmy wyprzedzić auto. Wjechaliśmy na lewy pas, po chwili prosto na nas jechała ciężarówka. Zaczęłam krzyczeć i zjechaliśmy na prawy pas. Wtedy dotarło do nas, że nie jesteśmy na drodze ekspresowej. To cud, że żyjemy – mówi Natalia Bartoś.