Uwaga!

odcinek 5916

Uwaga!

Skuszeni bezpłatnymi badaniami seniorzy wydawali po kilka tysięcy złotych na abonamenty medyczne lub opiekę rehabilitacyjną. Potem zaczynały się problemy. Seniorzy nie mogli pełni korzystać z opieki i mieli trudności z odzyskaniem pieniędzy. Mimo, że nierzetelnymi firmami interesowała się prokuratura, ich prezesi otwierali kolejne centra medyczne.

Pani Joanna ma 88 lat i problemy z poruszeniem się. Seniorka podpisała umowę na usługę rehabilitacji domowej, która miała trwać przez trzy lata. Zanim zapoznała się z dokumentami, musiała zapłacić 10 tysięcy złotych. Kobieta o działalności centrum rehabilitacji dowiedziała się z zaproszenia na bezpłatne badanie.

- Stwierdziłam, że nie mogę tego tak zapłacić. To oni sami mi kredyt zaproponowali. Wsadzono mnie w samochód, zawieziono do banku. Ale mówię, ja mam konto w innym banku. Byłam naiwna. Miałam oszczędności na czarną godzinę, no i ja to wszystko zapłaciłam im gotówką – przyznaje. Kobieta chce pozostać anonimowa. Jej rodzina nie wie, że wydała pieniądze na domową rehabilitację.

- Liczyłam na to, że rehabilitant będzie mnie jakoś usprawniał. A to się skończyło na tym, że otrzymałam materac magnetyczny. I powiedziano mi, że pomaga. Pobudza cały organizm. Nic nie jest z tej umowy zrealizowane – skarży się.

88-latka po miesiącu zorientowała się, że dała się nabrać. Rzekomy fizjoterapeuta pojawił się u niej trzy razy.

W miejscu, gdzie pani Joanna podpisała umowę nie ma już centrum rehabilitacyjnego tylko biuro podróży. Prezes centrum rehabilitacyjnego to były wspólnik właściciela biura podróży. Pierwszy to dobiegający 50-ki mężczyzna z Wielkopolski, drugi to 30-latek z województwa łódzkiego.

Jeszcze w 2017 roku wspólnie prowadzili klinikę medycyny naturalnej na warszawskiej Pradze. Reportaż o tym, jak sprzedawano pakiety medyczne ukazał się w Uwadze! w kwietniu 2017 roku. Wtedy pierwszy raz ujawniliśmy sposób działania obu przedsiębiorców.

- [Oferta - red.] wyglądała sensownie, czułam, że po tym naszym NFZ-cie potrzebę, żeby ktoś się mną po prostu zaopiekował, więc im zaufałam. Płatność była albo gotówką, oferowali też możliwość wzięcia kredytu. Zapłaciłam im gotówką, z obstawą zaprowadzili mnie do najbliższego banku, żebym przypadkiem nie uciekła – mówi Zofia Kopczyńska.

Klinika została zamknięta

Pani Zofia była klientką kliniki medycyny naturalnej prowadzonej na warszawskiej Pradze. Za pakiet medyczny, który miał być realizowany przez rok zapłaciła 5,5 tysiąca złotych. Po kilku miesiącach przekonała się, że straciła pieniądze wydane na abonament medyczny. Kobieta zdążyła skorzystać jedynie z dwóch zabiegów i kilku masaży.

- Odbyło się kilka sesji. Potem się okazało, że mają problem z systemem komputerowym, kiedy ten wrócił, zaczęły się oficjalne zapisy. Ale one były bardzo racjonowane. Jak podpisałam umowę w maju, to jesienią było widać, że wszystko niknie w oczach – mówi pani Zofia.

Skargi klientów oraz ostrzeżenia w mediach sprawiły, że klinika medycyny naturalnej została zamknięta. Jednak właściciele spółki nie zaprzestali działalności. Jeszcze w tym samym roku i w kolejnych latach otwierali nowe centra medyczne. Jedno z nich miało oddziały w kilku większych miastach w Polsce.

Spółki działały według wcześniej stosowanej metody: zaproszenie na bezpłatne badania, oferta abonamentu medycznego, natychmiastowa wpłata przez klienta, podpisanie umowy.

- Zostaliśmy w żywy sposób naciągnięci. Telefon był, że jest spotkanie, że przychodnia lekarska… Mieliśmy obiecanki cacanki, a okazało się, że to wszystko głupiemu radość. Wyciągnęli kupę pieniędzy, bo 17 tys. zł. Miała być opieka lekarska, mieli mieć lekarzy najwyższej jakości, obiecywali, że przychodzą masażyści i inni specjaliści, nawet do domu. Mieli robić zabiegi, leczyć. Okazało się, że to jest stek bzdur – mówi Tadeusz Boruciński.

Na centrum medyczne, z którego państwo Borucińscy nie mogli korzystać, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył w wrześniu 2019 roku karę 1,1 mln złotych za stosowanie nieuczciwych praktyk rynkowych. Właściciel ukaranej firmy równolegle prowadził centrum rehabilitacji w Warszawie. Klientów oszukiwano już podczas zapraszania do siedziby firmy, mówiąc, że to przychodnia, a badania są przeprowadzane w ramach refundacji.