Dziesięć rodzin z jednej z krakowskich kamienic od początku zimy nie miało ogrzewania. Z powodu uchwały antysmogowej zlikwidowali latem piece kaflowe, a urzędnicy nie zdążyli podłączyć ich budynku do sieci ciepłowniczej.
Uchwała antysmogowa
Wszyscy mieszkańcy kamienicy latem zburzyli piece kaflowe, bo tak nakazywała umowa z krakowskim magistratem na dofinansowanie zmiany systemu ogrzewania na ekologiczne. Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej zapewniało, że w grudniu podłączy kamienice do sieci ciepłowniczej.
- W każdym pokoju miałam piec kaflowy, który dawał nam ciepło. Wszystkie zostały zburzone. Podłączono nam kaloryfery, ale do dziś są zimne – skarży się Łucja Skrzypek, jedna z lokatorek.
Zamiast ciepła kaloryferów, w mieszkaniach panował chłód. Lokatorzy zamarzali we własnych mieszkaniach. W temperaturze kilku stopni trudno było się umyć czy posprzątać.
- To jest makabra. Dzięki bogu temperatura na zewnątrz nie spada poniżej zera, ale wieczorami i tak jest nie do wytrzymania – zaznacza Janusz Filus.
- Pranie robi się tylko wtedy, kiedy jest to niezbędne, albo żelazkiem trzeba prasować, żeby szybciej schło - dodaje Małgorzata Michalewska.
Zgody i pozwolenia
Zmiana sposobu ogrzewania kamienicy wymagała wielu uzgodnień. Właściciel budynku, który jest jednocześnie jednym z lokatorów, już dwa lata temu zaczął kompletować dokumenty i pozwolenia.
- Pod koniec sierpnia był ostateczny termin wykonania prac. Piece zostały zburzone, została założona wewnętrzna instalacja ciepłownicza - rury i kaloryfery i na tym się zakończyło – mówi Maciej Skrzypek, właściciel kamienicy i dodaje: Znalazłem się między młotem a kowadłem. Pomiędzy ludźmi, którym kazałem wyburzyć piece, a urzędami i instytucjami. Zwrócenie się do mediów jest moim krzykiem rozpaczy: Ludzie pomóżcie!
Mimo nadejścia jesieni i coraz niższych temperatur, prace budowlane związane z podłączeniem kamienicy do sieci ciepłowniczej nie ruszyły.
- Mamy XXI wiek, czy tak wygląda egzystencja człowieka? Zwierzętom buduje się domki, bezdomnych zabiera się do schronisk, a tu dziesięć rodzin żyje w takich warunkach – złości się jedna z lokatorek.
Wśród lokatorów są m.in. niepełnosprawne dzieci, także osoby starsze i schorowane.
- Zwykły człowiek nic nie znaczy. Urzędnicy mówią tylko o przepisach, a ze zwykłym człowiekiem nikt się nie liczy – uważa Małgorzata Michalewska.