Uwaga!

odcinek 5913

Uwaga!

Dziesięć rodzin z jednej z krakowskich kamienic od początku zimy nie miało ogrzewania. Z powodu uchwały antysmogowej zlikwidowali latem piece kaflowe, a urzędnicy nie zdążyli podłączyć ich budynku do sieci ciepłowniczej.

Uchwała antysmogowa

Wszyscy mieszkańcy kamienicy latem zburzyli piece kaflowe, bo tak nakazywała umowa z krakowskim magistratem na dofinansowanie zmiany systemu ogrzewania na ekologiczne. Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej zapewniało, że w grudniu podłączy kamienice do sieci ciepłowniczej.

- W każdym pokoju miałam piec kaflowy, który dawał nam ciepło. Wszystkie zostały zburzone. Podłączono nam kaloryfery, ale do dziś są zimne – skarży się Łucja Skrzypek, jedna z lokatorek.

Zamiast ciepła kaloryferów, w mieszkaniach panował chłód. Lokatorzy zamarzali we własnych mieszkaniach. W temperaturze kilku stopni trudno było się umyć czy posprzątać.

- To jest makabra. Dzięki bogu temperatura na zewnątrz nie spada poniżej zera, ale wieczorami i tak jest nie do wytrzymania – zaznacza Janusz Filus.

- Pranie robi się tylko wtedy, kiedy jest to niezbędne, albo żelazkiem trzeba prasować, żeby szybciej schło - dodaje Małgorzata Michalewska.

Zgody i pozwolenia

Zmiana sposobu ogrzewania kamienicy wymagała wielu uzgodnień. Właściciel budynku, który jest jednocześnie jednym z lokatorów, już dwa lata temu zaczął kompletować dokumenty i pozwolenia.

- Pod koniec sierpnia był ostateczny termin wykonania prac. Piece zostały zburzone, została założona wewnętrzna instalacja ciepłownicza - rury i kaloryfery i na tym się zakończyło – mówi Maciej Skrzypek, właściciel kamienicy i dodaje: Znalazłem się między młotem a kowadłem. Pomiędzy ludźmi, którym kazałem wyburzyć piece, a urzędami i instytucjami. Zwrócenie się do mediów jest moim krzykiem rozpaczy: Ludzie pomóżcie!

Mimo nadejścia jesieni i coraz niższych temperatur, prace budowlane związane z podłączeniem kamienicy do sieci ciepłowniczej nie ruszyły.

- Mamy XXI wiek, czy tak wygląda egzystencja człowieka? Zwierzętom buduje się domki, bezdomnych zabiera się do schronisk, a tu dziesięć rodzin żyje w takich warunkach – złości się jedna z lokatorek.

Wśród lokatorów są m.in. niepełnosprawne dzieci, także osoby starsze i schorowane.

- Zwykły człowiek nic nie znaczy. Urzędnicy mówią tylko o przepisach, a ze zwykłym człowiekiem nikt się nie liczy – uważa Małgorzata Michalewska.