Uwaga!

odcinek 5889

Uwaga!

Pani Urszula samotnie wychowuje czworo dzieci. Dwa lata temu zdiagnozowano u niej nowotwór złośliwy. Nie stać ją na ubezpieczanie i nie może się leczyć. W ośrodku pomocy społecznej usłyszała, że przepisy nie pozwalają na to, by jej pomóc.

Diagnoza: złośliwy glejak wielopostaciowy

W 2017 roku pani Urszula dowiedziała się, że ma nowotwór.

- Kilka lat wcześniej przeżyłam pierwszy w życiu udar niedokrwienny. Po udarze lekarze twierdzili, że mam krwiaka w głowie. Później diagnoza pokazała, że to glejak – opowiada Urszula Cepuch-Szymanowicz.

Niestety, okazało się, że to złośliwy glejak wielopostaciowy.

- To agresywny nowotwór, który stanowi duże zagrożenie dla życia pacjenta. Nie tylko z uwagi na to, jaki to jest nowotwór, ale również z powodu, w jakim miejscu się znajduje – mówi Emilia Filipczyk-Cisarż z Dolnośląskiego Centrum Onkologii we Wrocławiu.

Glejak znajduje się w mózgowiu pacjenta, czyli w miejscu, które steruje całym organizmem.

- Następstwa tej choroby mogą być nieodwracalne. Mogą skutkować także stałymi ubytkami neurologicznymi, czyli dysfunkcjami w układzie ruchu, mowy, widzenia, rozumienia. To może uniemożliwić codzienne życie – dodaje Filipczyk-Cisarż.

Pani Urszula samotnie wychowuje czworo dzieci, najmłodsze ma dwa i pół roku. Nastoletnie córki wiedzą o tym, że ich matka jest poważnie chora. Kobieta sama im o tym powiedziała.

- Ciężko było mi przyjąć to do wiadomości. Boję się o mamę. Boję się, że może nastąpić dzień, w którym…  - 14-letnia Wiktoria zaczyna płakać na myśl o najgorszym.

Musiała zrezygnować z leczenia

Przez chorobę życie pani Urszuli diametralnie się zmieniło. Jak sama mówi, z tego powodu w jej małżeństwie przestało się układać.

- Trzeba było podjąć taką decyzję i się rozstać – opowiada.

Kobieta musiała wziąć na swoje barki wszystkie obowiązki związane z wychowywaniem dzieci i prowadzeniem domu. To jednak nie jedyne następstwo rozwodu. Pani Urszula straciła również ubezpieczenie zdrowotne.

- Gdy mój mąż opiekował się jeszcze niepełnosprawnym synem i pobierał na niego świadczenie opiekuńcze, byłam ubezpieczona na jego ubezpieczeniu. Po rozwodzie musiał zrezygnować z opieki nad synem, bo nie mieszkał już z nami. W tym momencie moje ubezpieczenie wygasło.

Pani Urszula znalazła się w dramatycznej sytuacji. Z powodu choroby jest osobą niepełnosprawną, niezdolną do pracy, utrzymuje się ze świadczeń i zasiłków pomocy społecznej, a jej dzieci dostają alimenty. To wystarcza na życie, ale nie na kosztowne leczenie onkologiczne.

- Musiałam zrezygnować z leczenia, pomimo że wiem, że jest potrzebne i przerwanie go oznacza śmierć – mówi.

- Każda wizyta u lekarza, do którego muszę pójść, wiąże się z tym, że muszę podpisać oświadczenie o tym, że nie jestem ubezpieczona i zdaję sobie sprawę z tego, że otrzymam za tę wizytę rachunek lub muszę pójść do lekarza prywatnie i zapłacić. Dodatkowo recepty z wizyt prywatnych są nierefundowane, więc muszę płacić za leki pełną cenę – tłumaczy pani Urszula.