Uwaga!

odcinek 5876

Uwaga!

12- i 13-latek uciekli z Centrum Opieki nad Dzieckiem, bo chcieli uczcić urodziny kolegi ze szkoły. Przygoda zamieniła się w dramat, kiedy wpadli do niezabezpieczonego basenu przeciwpożarowego. Niestety się utopili. Dlaczego teren nie był zabezpieczony?

Marcel i Maksymilian byli podopiecznymi Centrum Opieki nad Dzieckiem w Szczecinie. Chłopcy chcieli zrobić urodzinową niespodziankę swojemu koledze ze szkoły i zabrali go na teren opuszczonych magazynów i złomowiska. Dołączył do nich też ich szkolny kolega Igor.

- Chcieliśmy pozwiedzać. Oni byli w porządku, dobrzy chłopcy. Dziwne było tylko to, że jeden był w kapciach i skarpetkach, a drugi w sandałach. Po wszystkim mieli wrócić do ośrodka – mówi Igor.

Igor ma 11 lat chodzi do szóstej klasy, samodzielnie wraca ze szkoły do domu. Tego dnia czekała na niego matka.

- Zadzwonił obcy numer. Pani powiedziała, że dzwoni z komendy, że wydarzyła się tragedia. Żebym przyjechała, ponieważ syn był świadkiem czegoś tragicznego – relacjonuje Karolina Strełkowska, matka Igora.

Tragedia

Na niezabezpieczonym, poprzemysłowym terenie doszło do wypadku.

- W momencie, kiedy chłopcy znaleźli się nad basenem… Igor opisywał mi, że jeden z chłopców wpadł do wody, zaczął przebierać rękami. Reszta myślała, że on udaje. Kiedy zobaczyli, że za bardzo przebiera rękami w wodzie, to drugi z chłopców rzucił mu się na pomoc – opowiada Strełkowska.   

Niestety drugi z kolegów, także zaczął się topić. Wtedy Igor zadzwonił pod numer alarmowy 112. Po kilku minutach pojawili się strażacy, którzy zaczęli przeszukiwać dno basenu.

- Zbiornik, w którym znajdowali się poszkodowani był zarośnięty, dodatkowo było w nim dużo pozostałości roślinnych z pobliskich drzew. Panowało duże zamulenie, dno było niestabilne. To mogło spowodować, że chłopcy nie mogli się wydobyć – wskazuje kpt. Franciszek Goliński, rzecznik Komendanta Miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Szczecinie.

- Po wpadnięciu do wody organizm zaczyna się bronić. Występuje szok, taka osoba bardzo szybko jest zestresowana, denerwuje się. Próbując się poruszać wytwarza energię, ale traci też ciepło. Serce zwalnia, oddech zwalnia, taka osoba traci przytomność i idzie pod wodę – wyjaśnia Krzysztof Radek, ratownik medyczny.

- U chłopców doszło do nagłego zatrzymania krążenia, byli oni reanimowani. Później zostali podłączeni pod urządzenie i klatka piersiowa chłopców była uciskana mechanicznie. W takim stanie zostali przetransportowani do szpitala – mówi Paulina Targaszewska, rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie.

Chłopcy przebywali w głębokiej hipotermii, mimo reanimacji, Marcela i Maksymiliana nie udało się uratować. Zmarli po kilku godzinach.