27-letni Dawid K. oskarżony jest o brutalne zabójstwo ojca. Po ucieczce ze szpitala psychiatrycznego miał go porwać, zabić, a potem podpalić jego ciało.
Choroba
Dawid od kilku lat leczył się psychiatrycznie. Pomimo leczenia, często był agresywny. Dwa miesiące temu pobił cztery osoby i zdemolował sklep. Prokuratura wszczęła przeciw niemu postępowanie. Do szpitala psychiatrycznego trafił jednak po tym, kiedy kolejny raz zaatakował rodzinę.
- On ma dwie twarze. Z jednej strony to dobry, do rany przyłóż chłopak. Drugą twarz pokazywał podczas ataków choroby – opowiada Elżbieta Warzecha, siostra zamordowanego.
Kilkanaście dni temu 27-latek uciekł z oddziału zamkniętego szpitala psychiatrycznego w Morawicy.
- Dawid już trzykrotnie był w zakładzie psychiatrycznym. W styczniu miałam wrażenie, że jest poprawa. Wyjechał do Niemiec do pracy, po czym wrócił i jakby popadł w depresję – dodaje Warzecha.
Pierwsze kroki po ucieczce Dawid skierował w stronę swojego domu.
- Tego dnia byłam przez cały dzień w pracy. Nie miałam ze sobą telefonu, więc nie wiedziałam, że on uciekł ze szpitala. Gdybym wiedziała, zrobiłabym wszystko żeby tata po pracy nie wracał do domu – wspomina pani Klaudia, córka zamordowanego.
Dawid K. miał uwięzić swoją babcię, grożąc jej nożem. Kobiecie udało się oswobodzić i uciec. W tym czasie do domu wrócił 51-letni ojciec Dawida K. Doszło do awantury, podczas której syn miał zadać mu kilka ciosów nożem. Następnie, prawdopodobnie wciągnął zakrwawionego ojca do samochodu i odjechał.
- Ludziom się wydaje, że zwykły człowiek się oddalił ze szpitala, ale to nie był zwykły człowiek. To recydywista, który się leczył psychiatrycznie i był niebezpieczny – mówi siostra podejrzanego.