Pan Andrzej został bestialsko skatowany przez nastolatka. Do końca życie będzie przykuty do łóżka. Sprawca dostał karę w zawieszeniu. Czy to dlatego, że część odpowiedzialności w tej sprawie ponoszą także lekarze?
Andrzej Woźniak ma 43 lata. Mężczyzna był żonaty, jednak związek rozpadł się, a on sam wrócił do rodzinnego domu w niewielkiej miejscowości Huby pod Częstochową. Od rozstania z żoną pan Andrzej nadużywał alkoholu.
W sierpniu 2017 roku mężczyzna został dotkliwie pobity.
- Przyjechałem od siostry, wchodzę furtką i widzę, że ktoś leży koło studni. Poznałem, że to jest Andrzej. Powiedział, że go pobili koło blaszaka w PGR-ze – mówi Józef Koćwin, znajomy pana Andrzeja.
- Na twarzy wyglądał jak Murzyn. Był czarny od pobicia, cały zakrwawiony. Podpuchły mu oczy i nic nie widział. Powiedział, żeby nie dzwonić po pogotowie. Przeleżał do rana, po czym powiedział, że pójdzie do domu – dodaje.
- Nic nie widział na oczy. Miał na nich buły. Mówił, że jedno oko rozchylał, dlatego jakoś doszedł do domu – mówi Irena Woźniak, matka pana Andrzeja.
Patryk G.
Mężczyzna został przewieziony do szpitala. Tam po trzech dniach od pobicia stracił przytomność i zapadł w stan śpiączki mózgowej, w której znajduje się do tej pory. Jako napastnika mundurowi wytypowali 19-letniego mieszkańca osiedla, na którym doszło do zdarzenia.
- Szłam do sklepu, byłam już koło bloku. Widziałam jak Patryk G. go bił, okładał, kopał i kazał wy... – relacjonuje Grażyna Żak, świadek pobicia.
- Nie wiem, czy on był naćpany, czy pijany. Po tym wszystkim, cyrki odp… na osiedlu. Wiem, że na pierwszej klatce wyłamał drzwi. Był agresywny - opowiada sąsiad Patryka G.
Śledczy ustalili, że w sierpniu 2017 roku w Skrzydlowie pod sklepem Andrzej Woźniak poprosił dwóch młodych mężczyzn o pieniądze na piwo. Dostał od nich 2 złote, za które kupił alkohol. Chwilę później jeden z nich, Patryk G. oskarżył pana Andrzeja o to, że ten chciał pożyczyć pieniądze od jego dziadka. G. zaczął bić Woźniaka pięściami i kopać. Niedługo potem młody mężczyzna usłyszał zarzut uszkodzenia ciała 43-latka.
- Oskarżony w swoich wyjaśnieniach przyznał się do zarzucanego mu czynu. Żałował. Wyrażał skruchę. Mówił, że to był nieprzemyślany impuls. Powoływał się na to, że był pod wpływem alkoholu, że wypił piwo – mówi Dominik Bogacz, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Patryk G. mieszka z ojcem i siostrą. Obecnie pracuje w firmie budowlanej, z tego powodu ma często wyjeżdżać w delegacje. Drzwi do mieszkania otworzył nam jego ojciec.
- To był przypadek. Wiem, że żałuje tego. Nie było z synem problemu – zapewnia.
Babcia młodego mężczyzny jest pewna, że wie, skąd u wnuka mogła się wziąć tak silna agresja.
- Jemu tutaj nic nie brakowało. Jak poszedł do szkoły na Targowej, tam były takie smyki. Jego też pobili. Jakiś czas nie chodził do szkoły z tego powodu. Powiedzieli, że jak poda to na policję, to go zabiją.