Uwaga!

odcinek 5857

Uwaga!

Nie mogą spać, ciągle oglądają się za siebie, boją się wyjść z domu, są nękane zupełnie nie znając przyczyny. Życie studentek z Uniwersytetu Śląskiego przerodziło się w piekło. Wszystko za sprawą jednego mężczyzny, byłego już studenta dziennikarstwa.

Od ponad rok studenci i pracownicy Uniwersytetu Śląskiego są gnębieni i nękani w sieci.

Otrzymują wulgarne komentarze, są obrażani, a ich znajomi i rodziny otrzymują pogróżki. Autorem tych wiadomości jest były student dziennikarstwa.

- Od początku był dziwny, zachowywał się dziwnie, dziwnie się wypowiadał. Unikał kontaktu z nami, ale obserwował nas. Wydawał się być aspołeczny, a jednocześnie chciał na siebie zwrócić uwagę – mówi Natalia.

- Dostałam bardzo negatywne komentarze. Opierały się na wyzywaniu mnie od suk, dzi… Tak naprawdę nic nikomu nie zrobiłam. Nigdy nie wdałam się w konflikt, zwłaszcza z tą osobą. Nigdy nie zrobiłam mu nic złego – zapewnia Wiktoria.

- Zapytałam go, po, co to, co mu to daje. Odpisywał, że bawi go to, ma ze mnie bekę. Dostawałam komentarze w stylu: „Widziałem strach w twoich oczach”. Czuł przewagę nad nami, jemu dawało siłę to, że osłabia nas psychicznie. Zresztą pojawiały się też komentarze, że złamie nas psychicznie, że na to liczy – mówi Natalia.

Sprawą zajęła się uczelnia

Sprawa mężczyzny uporczywie nękającego innych trafiła do rektora uczelni. Aż 100 studentów czuło się przez niego zagrożonych. Powołano Komisję Dyscyplinarną, która uznała, że działania Aleksandra P. nosiły znamiona stalkingu w internecie i poza nim. Aleksander P. nie przyznał się do winy i odwołał się od tej decyzji. Na drugim posiedzeniu komisji P. ponownie został uznany za winnego uporczywego nękania i tym razem został wydalony z uczelni.

- Na pierwszej rozprawie twierdził, że to nie on, że ktoś się może pod niego podszywa. Jego mama powiedziała, że my sami robimy te konta i piszemy komentarze. Powiedziała, że widać, że to dziewczyny zostały skrzywdzone i mają kompleksy, które odbijają na jej synu – mówi ofiara.

- Nigdy nie mieliśmy do czynienia z człowiekiem, który, by tak nękał studentów i bardzo rozszerzał swoją działalność. Mieliśmy do czynienia z eskalacją działań z jego strony – mówi dr hab. Patrycja Szostok-Nowacka, pracownik Uniwersytetu Śląskiego i dodaje: On nie wyparł się, nie wstydził się tego, co robi i ani przez moment nie wyraził skruchy. Wyrok przyjął z agresją, nie okazując odpowiedniego szacunku.

Mimo, wydalenia z uczelni Aleksander P. dalej nękał swoje ofiary.

- To bardzo szkodzi mi i mojemu wizerunkowi. Tym bardziej, że komentarze pojawiły się w czerwcu, kiedy zajmowałam się dwoma chłopczykami, pracowałam, jako ich opiekunka. Pracowałam też, jako konwojent kolonijny w biurze podróży, gdzie cały czas przebywałam z dziećmi - mówi Wiktoria.