Uwaga!

odcinek 5855

Uwaga!

Zaraz po urodzeniu wkładała dzieci do torby, a potem chowała w starym, nieczynnym piecu. Syna zakopała pod jabłonką. – Złapał mnie za palec, za prawy wskazujący – zeznała. Aleksandra J. odpowiada przed sądem za czterokrotne zabójstwo. Ojciec zabitych maleństw twierdzi, że o niczym nie wiedział.

Aleksandra J. rodziła w wannie, a po porodzie ciała wrzucała do foliowych toreb, które chowała w starym piecu. Po wszystkim kładła się spać, obok pierworodnego syna.

Niespełna rok po zatrzymaniu J. o rodzinnym dramacie i relacjach z córką opowiedziała nam jej matka. Kobiety widywały się kilka razy w roku, ale utrzymywały kontakt telefoniczny.

- Wiem, że ona musi ponieść karę i to rozumiem. Jeżeli zrobi się coś złego to trzeba odpokutować. Ale proszę jej za wszystko nie winić. Ona nie umie z tym żyć, bo dotarło to do niej. Ma pomoc psychologa, ale śnią jej się te dzieciątka. Ciągle słyszy płacz – opowiada Ewa Zawilak, matka Aleksandry J.

Dziecko zakopane pod drzewem

Aleksandra J. w zeznaniach szczegółowo opisała zabójstwa. Część rzeczy łatwiej było jej napisać niż powiedzieć. W pamięci zapadło jej pierwsze morderstwo. Dziecko, prawdopodobnie żywego chłopczyka, inaczej niż pozostałą trójkę, zakopała pod drzewem.

„Nie pamiętam, czy się ruszał, czy oddychał, pamiętam tylko, że złapał mnie za palec, za prawy, wskazujący. Pamiętam jeszcze, że tak bardzo go przepraszałam, mówiłam do niego, płakałam. Związałam worek. Poczekałam aż się ściemni, poszłam pod jabłoń, bo lubię jabłka i chciałam, żeby mi o nim przypominały”, zeznała J.

Kobieta opisała też sam moment zakopywania ciała.

„Wzięłam gruby kijek, tam była kretowina i wiedziałam, że ziemia jest miękka. Rozkopałam ją, nie głęboko, popatrzyłam chwilę na worek, nie rozwijałam go i zakopałam. Położyłam na tym duży kamień”.

- Nie chciałam, żeby którakolwiek z ciąż się tak zakończyła. Nigdy nie chciałam ich skrzywdzić – przekonywała w sądzie.