Uwaga!

odcinek 5844

Uwaga!

Żadna placówka nie chciała przyjąć do siebie autystycznego Dominika. Dramatyczną historię chłopca i jego rodziców pokazaliśmy kilka miesięcy temu. Po naszym programie nastąpił jednak przełom.

Autyzm u Dominika zdiagnozowano w drugim roku życia. Chłopiec okaleczał się i atakował rodziców. Wraz z wiekiem stawał się silniejszy i coraz bardziej agresywny, dlatego trafiał szpitala psychiatrycznego. Tam spędził też ostatnie trzy lata życia, niemal przez cały czas był przypinany pasami do łóżka.

- Strasznie ciężko przyzwyczaić się do tego widoku i go zaakceptować – ubolewa Karina Krynicka, matka Dominika.

- Każdy codzienny pobyt u niego w szpitalu był dla nas bardzo trudnym doświadczeniem – dodaje Arkadiusz Krynicki, ojciec Dominika.

80 (!) razy odbili się od drzwi

Przez trzy lata rodzice odwiedzali Dominika w szpitalu codziennie. Karmili go, kapali i zabierali na spacery.

Podczas ostatniego pobytu w szpitalu stan Dominika nie poprawił się, dlatego lekarze zasugerowali rodzicom, by umieścili syna w placówce opiekuńczej.

- Nie jest tak, że rodzicowi łatwo jest powiedzieć: „Umieszczę dziecko w placówce i będzie super”. Rodzic mierzy się z tym do końca życia – mówi matka Dominika i dodaje: Żeby podjąć decyzję o umieszczeniu dziecka w ośrodku, zaakceptować, że to jest ta ostateczna decyzja, to wymagało ode mnie pójścia na terapię i leczenia farmakologicznego.

Rodzice Dominika rozpoczęli intensywne poszukiwania ośrodka, który mógłby zaopiekować się ich synem.

- Wystąpiliśmy z wnioskiem do miejskiego ośrodka pomocy społecznej z prośbą o poszukiwanie takiego DPS-u. Próbowaliśmy też szukać na własną rękę. Trwało to blisko rok. Usłyszeliśmy blisko 80 odpowiedzi odmownych – mówi ojciec.

„Szok i radość”

Poszukiwania placówki zakończyły się sukcesem dopiero po tym, jak historię rodziny Krynickich przedstawiliśmy w Uwadze! Kilka dni po emisji programu pomoc chłopcu zaoferował właściciel DPS-u w Bytowie.

- W pierwszej chwili nie dowierzałem. Myślałem, że ktoś mnie wkręca, albo śnie. Po tej całej drodze, którą przeszliśmy, gdzie wszyscy zamykali przed Dominikiem drzwi nagle pojawia się ktoś, kto sam z siebie wychodzi z inicjatywą. To był szok, ale bardzo się ucieszyłem – mówi Krynicki.

Nowi terapeuci są zdeterminowani, by pomóc Dominikowi.

- Liczyliśmy się z tym, że będzie bardzo ciężko. Jak Dominik trafił do ośrodka, nie został od razu przypięty pasami. Początki były trudne. Gryzł i kopał. Wymuszał przez dwa dni wszystkimi sposobami, żeby go przypiąć. Miał ochraniacze na rękach i kołnierz. Sukcesywnie każdego dnia staraliśmy się schodzić z tych zabezpieczeń. Po dwóch dniach zaczęliśmy ściągać rękawice z rąk - mówi terapeutka Anna Kuźnicka.