Uwaga!

odcinek 5833

Uwaga!

Pod koniec września informacja o martwych kozach znalezionych na wyspie w okolicach mostu Gdańskiego w Warszawie poruszyła opinię publiczną. Kim jest właściciel stada, który wypasał zwierzęta na zlecenie urzędu miasta?

Pod koniec września na jednej z wysp na Wiśle odkryto martwe kozy.

- Dostaliśmy zgłoszenie od mieszkańca Warszawy, który zobaczył martwe zwierzęta. Podczas kontroli ujawnionych zostało 12 sztuk padłych kóz, w różnym stopniu rozkładu. Sprawdziliśmy stan pozostałych 30 kóz, z czego w stosunku do 18, nasz lekarz weterynarii stwierdził zagrożenie życia. Były wychudzone, odwodnione, miały biegunkę – wylicza Dawid Fabiański, prezes fundacji Animal Rescue Polska.

Trzy lata temu, stołeczni urzędnicy zdecydowali, że tuż obok Mostu Gdańskiego, na wyspie Golędzinowskiej powstaną miejsca lęgowe dla rzadkich gatunków ptaków. W tym celu trzeba było obniżyć roślinność przy użyciu nietypowej metody.

- Jak się siekierą utnie kawałek krzaka to odrasta. Jak koza go obgryzie to korzeń wyschnie. Na wyspie było mnóstwo krzaków, obecnie nie ma żadnego – przekonuje pan Abdul, właściciel stada. Wypasem zajmował się na zlecenie urzędu miasta Warszawy.

- Na wyspie jest pięć hektarów trawy. Można by tam wypasać 100 kóz. A było tylko 40 – mówi pan Abdul i podkreśla: Teoria, że zwierzęta w takich warunkach mogły pozdychać z głodu, to bzdura całkowita, wymyślona przez mieszczuchów, którzy się nie znają na zwierzętach.

Z Dagestanu do Polski

Pan Abdul mieszka w Józefowie pod Warszawą. Tam prowadzi z bratem gospodarstwo, w którym ma kilkaset różnych zwierząt. Do Polski przyjechał z Dagestanu. Twierdzi, że musiał wyjechać z ojczyzny z powodu wojny.

- Moja rodzina hodowała zwierzęta w dużych ilościach. Skończyłem szkołę, potem studia. Miałem zostać prawnikiem. Ale zaczęła się wojna z Rosją. I nasz rząd sprzedał się Rosji. Jak zobaczyłem, że walczę z rodziną, a nie z Rosjanami, zdecydowałem się opuścić kraj.

Zgodnie z polskim prawem pan Abdul jest kawalerem. Jednak według prawa islamu, jego żonami są cztery kobiety, które podobnie jak on pochodzą z Dagestanu.

- Dwie żony mieszkają w Józefowie, trzecia w Wawrze, czwarta w centrum Warszawy. Nie mogę nocować raz u jednej żony, a potem trzy razy u innej. Dzisiaj jestem z jedną żoną, mieszkam u niej, jutro z drugą, potem trzecią i czwartą i tak w koło. To jest warunek tego, że można mieć cztery żony, trzeba do nich sprawiedliwie podchodzić. Warunki muszą być mniej więcej na tym samym poziomie – mówi pan Abdul.

Mężczyzna jest ojcem jedenaściorga dzieci. Niedługo jego rodzina się jeszcze powiększy, dwie z jego czterech żon są w ciąży.