Uwaga!

odcinek 5807

Uwaga!

5-letnia Zosia twierdzi, że jest chłopcem. Mama traktuje ją jak syna: zwraca się do niej imieniem Bartek, ubiera jak chłopca. – Robię tak za radą lekarzy, którzy mówią, że to dla dobra dziecka – tłumaczy pani Dorota.

Pani Dorota samotnie wychowuje Zosię i o trzy lata starszą Marysię, z poprzedniego związku.

- Zośka po urodzeniu była przecudnym dzieckiem, prawie bezobsługowym. Nie wiedziałam, że są tak grzeczne dzieci, które śpią, jedzą, należy je przewinąć, wykąpać. To było podręcznikowe dziecko, ale przez rok. Potem zaczęła być bardzo płaczliwa, agresywna, i autoagresywna. Chodziło o bicie innych, drapanie i gryzienie do krwi – opowiada Dorota Świercz.

„Jestem Bartek”

Podejrzewając autyzm, pani Dorota zaczęła odwiedzać specjalistów. Jednak żaden z nich nie był w stanie postawić jednoznacznej diagnozy, co do stanu zdrowia Zosi. Wkrótce pojawiły się kolejne, budzące niepokój, zachowania dziecka.

- Doszło do czegoś takiego, że nie akceptowała żadnego z jej ubrań. Mówiła, że są dziewczyńskie i nie pójdzie w nich do przedszkola. Poranki stały się jednym, wielkim koszmarem.

Pewnego dnia Zosia oświadczyła matce, że nie jest dziewczyną.

- Siadłyśmy z Zośką i ona mi powiedziała, że jest Bartkiem. Powiedziałam: „Zosia, co ty mówisz?”. Na co usłyszałam: „Bartek, jestem chłopakiem” – wspomina matka i przyznaje: W głowie miałam chaos. Zupełnie nie wiedziałam, co się dzieje. Potrzebowałam pójść do kogokolwiek, żeby mi powiedział, co się dzieje. Pierwsze podejrzenia postawił seksuolog doktor Dulko, który uznał, że jest duże prawdopodobieństwo, że dziecko ma męską tożsamość płciową.

Seksuolog Stanisław Dulko przekonuje w rozmowie z reporterem, że dziecko zachowywało się i wyglądało jak chłopak.

- Jak mówiło się: „Zosia”, to dziecko źle reagowało. Mówienie: „Bartek” poprawiało dziecku samopoczucie. On tak czuje, tak przeżywa. On tak siebie widzi w tym otaczającym świecie. A między 3-5 rokiem życia, identyfikacja płciowa, według danych naukowych, jest już ukształtowana.

Deklaracja córki, jak mówi pani Dorota, „przewróciła jej życie do góry nogami”.

- To nie było tak, że przyszłam do domu i powiedziałam sobie, no fajnie miałam córkę, teraz mam syna. To była niewiadoma, nie wiedziałam, czy postępować, tak jak zalecił mi lekarz.

Lekarz zasugerował matce, aby dla dobra dziecka, zwracała się do niego chłopięcym imieniem. To samo zaproponował wychowawcom w przedszkolu, ale personel placówki odmówił stosowania się do tych zaleceń i do próśb matki. W tej sytuacji pani Dorota zdecydowała się nagłośnić sprawę swojego dziecka. Dziś kobieta przyznaje, że nie wie, czy po raz kolejny nagłośniłaby sprawę w mediach.

- Ale nie widziałam innego sposobu na rozwiązanie tej sytuacji. Może to największy błąd mojego życia – zastanawia się.

Zapytaliśmy, psychiatrę i seksuologa Aleksandrę Robachę, czy matka postępuje słusznie zwracając się do córki chłopięcym imieniem?

- Mam takie mamy, takich pacjentów i jedynym sposobem, żeby pomóc takim rodzinom to podążanie za pacjentem, bez względu na to, czy to komuś się podoba, czy nie.