Hity Budki Suflera potrafi zanucić kilka pokoleń, po 5 latach niebytu na scenie zespół znów zaczyna grać. „Tej książki nie da się zamknąć”, mówią artyści z kapeli. Historia Budki zaczyna się jednak pisać trochę na nowo, bo w innym składzie. W cieniu reaktywacji, jest też walka z ciężką chorobą lidera zespołu Romualda Lipki.
W ostatnich miesiącach trwały przygotowania i próby do reaktywacji Budki Suflera. Zespół wraca z hasłem „45 lat – powrót do korzeni”.
- Budka Suflera to jest taki matecznik. To jest instytucja, psychologia, mentalność. Stworzyła się jedna, wielka rodzina – mówi kompozytor Romuald Lipko.
- Brałam udział w ich wszystkich trasach jubileuszowych, które prowadziły poprzez Australię, Kanadę, Amerykę. Mogę powiedzieć, że to trochę moja druga rodzina – mówi Izabela Trojanowska.
Głównym wokalistą zespołu był Krzysztof Cugowski, ale z Budką śpiewali gościnnie m.in. Izabela Trojanowska, Urszula, czy Felicjan Andrzejczak.
- Jak słyszałem kilka tysięcy gardeł, które ze mną śpiewają tekst to robiło wielkie wrażenie. Człowiekowi robiło się miękko w kolanach – przyznaje Felicjan Andrzejczak.
14 koncertów w 4 dni
Początek oficjalnej kariery Budki Suflera to rok 1975 i debiutancka płyta „Cień wielkiej góry”. Od tamtej pory odbyła się niezliczona liczba koncertów. W repertuarze Budki Suflera znalazło się ponad 200 utworów, z których kilkadziesiąt było przebojami
Zespół grał w Sali Kongresowej, co było wielkim prestiżem, dla każdego artysty.
- Nasz program był na tyle atrakcyjny, że zagraliśmy w Kongresowej 14 koncertów, bodajże w 4 dni. Ta sala to było coś takiego jak Carnegie Hall dla rynku amerykańskiego. Byliśmy pierwszym zespołem, który grał na dużej sali Carnegie Hall – dodaje Tomasz Zeliszewski.
Początki Budki Suflera dobrze pamięta Jurek Owsiak.
- Budka Suflera weszła na polski rynek muzyczny w sposób piorunujący. Pamiętam początek lat 70. i „Cień wielkiej góry” utwór, który nas wbił w ziemię, a przyszło to z Lublina. Tam o północy była audycja w Polskim Radiu. Mówiło się, że gościu nadaje tam niesamowitą muzykę. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem nazwę Budka Suflera. Stanąłem w miejscu, nie wiedziałem, że jest w Polsce robiona taka muzyka.
- Często spotykałem się z tym, że przychodzili do mnie po koncercie młodzi ludzie i przedstawiali swoje dzieci. Pokazywali, że to jest owoc słuchania tej piosenki – śmieje się Felicjan Andrzejczak.