Wojciech Pszoniak to niemalże synonim słowa aktor. Jednak nie wszyscy się od razu poznali na jego talencie, a on sam próbował nawet popełnić samobójstwo.
Wojciech Pszoniak to jeden z najwybitniejszych polskich aktorów. Artysta od 40 lat dzieli swoje życie prywatne i zawodowe pomiędzy Francję i Polskę. Lista jego kreacji aktorskich jest imponująca. Począwszy od scenicznych, stworzonych w Starym Teatrze w Krakowie i Teatrze Powszechnym w Warszawie po ekranowe, między innymi w „Ziemi Obiecanej”, „Korczaku”, czy „Dantonie”.
Początki
Pszoniak urodził się we Lwowie. Wcześnie zmarł mu ojciec. Młody Wojtek imał się różnych zajęć, na przykład strzygł psy, jako trzynastolatek zgłosił się do wojska, gdzie był doboszem. W desperacji próbował odebrać sobie życie.
- Dzisiaj sobie myślę, że może nie chciałem popełnić samobójstwa, tylko to był krzyk, żeby ktoś się mną zajął. Zainteresował. Ojciec mi umarł i byłem najbardziej samotnym człowiekiem na świecie – przyznaje aktor i dodaje: Trzykrotnie chciałem siebie zlikwidować. Zaowocowało to tym, że uznałem, że muszę żyć i muszę żyć jak najlepiej.
Także początki aktorskie były trudne. „Niech się wam k… nie zdaje, że nie będę aktorem”, powiedział Pszoniak przed laty przed komisją w szkole teatralnej.
- Zmusili mnie do takiego zachowania. Nie wysłuchali mnie, miałem podświadome poczucie, że się mną nie zajęli. Ale ta sytuacja pokazała mi, że jestem silny, w tym względzie, że niełatwo jest mnie złamać.
Pszoniak w latach 80. wyjechał na stałe do Paryża. Od lat należy do tych polskich aktorów, którzy z powodzeniem grają w europejskich teatrach i filmach. Doskonale poznał paryskie sceny, współpracował z wybitnymi aktorami i reżyserami, między innymi Gerardem Depardieu i Rolandem Toporem. Był tak zdeterminowany, że swoją pierwszą rolę w teatrze w podparyskim Nanterre zagrał nie znając języka i ucząc się tekstu fonetycznie na pamięć.
- Miał najlepsze z nas recenzje. Depardieu mógł mu zazdrościć – wspomina aktor Daniel Olbrychski.
„Ziemia Obiecana” przyniosła Pszoniakowi rozpoznawalność i stała się trampoliną do dalszej kariery, ale przyjęcie roli Moryca Welta wiązało się z pewnymi zastrzeżeniami.
- Kiedy Wajda zaproponował mi Moryca Welta, który podpala fabrykę Polakowi… ja takiej postaci bym nie zagrał. Nie ma takich pieniędzy. Na antysemityzm jestem szczególnie wyczulony. Zrobiłem wszystko, by Moryc Welt był zafascynowany Polakiem - wspomina aktor.
- Andrzej Wajda przypominał opinię Tadeusza Łomnickiego o tym, że aktorstwo powinno być jak czarna plama na białym tle lub odwrotnie. Wojtek w „Ziemi Obiecanej” to była czarna plama na białym tle. Każde pojawienie się Wojtka było wyraziste, Wojtek nie marnował sekundy – mówi aktor Andrzej Seweryn.
- Gdzie by się nie pojawił to bezczelnie kamera, czy w teatrze wzrok widza pada na niego, bo jest tak wyrazisty, w tym, co mówi, czy nie mówi – chwali Olbrychski.