400 złotych. Na tyle wyceniono bazę danych 650 tysięcy osób, zawierającą ich szczegółowe dane osobowe. Co grozi nam, kiedy nasze dane wpadną w niepowołane ręce? Czy da się powstrzymać kwitnący biznes nielegalnego handlu danymi osobowymi?
Cenne dane
Utrata danych może okazać się to początkiem poważnych problemów.
W takiej sytuacji znalazł się pan Wojciech Partyka. Oszuści wykorzystali numer jego dowodu osobistego oraz PESEL do wzięcia kilkudziesięciu tysięcy złotych kredytu w kilku parabankach.
- Pierwszy list dostałem w kwietniu. Dowiedziałem się, że została na mnie wzięta pożyczka. Łącznie zostałem oszukany na prawie 20 tys. zł. Było to pięć chwilówek, gdzie RRSO wynosiło nawet 800 procent - opowiada i dodaje: To dla mnie ciężki rok. Byłem przerażony tą sytuacją. Mam kredyt na mieszkanie, opłaty i nagle doszło do spłaty jeszcze pożyczki, której nie brałem.
Mężczyzna zaznacza, że nigdy nie zgubił dowodu osobistego.
- Nagle dowiedziałem się, że mam pożyczki, których nie zaciągnąłem – mówi pan Wojciech.
Mężczyźnie po kilkunastu miesiącach udało się wstrzymać windykacje długu. Jego sprawa została jednak umorzona ze względu na niewykrycie sprawcy.
Z kolei w przypadku pana Krzysztofa, śledztwo zostało wszczęte, ale windykator nadal domaga się kilku tysięcy złotych zapłaty za telefon, którego mężczyzna nigdy nie zamawiał i nie odbierał.
- Dostałem wiadomość, że przeciwko mnie wydany jest nakaz zapłaty. Uzyskałem informację, że zaległości wynikają z trzech faktur wystawionych w 2017 przez operatora. Rzekomo zawarłem z nimi umowę przez internet, podając swoje dane osobowe w tym numer i serię dowodu osobistego. Byłem w szoku. Cała ta sytuacja przysporzyła mi masę problemów i stresu – mówi.