- Wczoraj zrobiłem dla taty piękny krzyż, aby przykręcić go do pomnika, by miał coś ode mnie. Drewniany krzyż – mówi ze łzami w oczach 6-letni Brajan, syn pana Andrzeja. Mężczyzna zmarł po czterech miesiącach prób leczenia wrzodów żołądka w trzech różnych szpitalach. O śmierć męża żona obwinia lekarzy, prokuratura wszczyna śledztwa, a jeden z oddziałów, na którym przebywał pacjent zostaje zamknięty.
Pod koniec zeszłego roku, 52-letni Andrzej Kozłowski, został przyjęty do szpitala w Kętrzynie, z powodu wrzodów żołądka i związanych z tym krwotoków wewnętrznych. Przez prawie miesiąc pacjent był leczony farmakologicznie. Mimo to krwotoki nasilały się.
- Miał gastroskopię. Lekarz powiedział, że wrzód zanikł, zasuszył się lekami – opowiada Angelika Kozłowska, żona pana Andrzeja.
Poprawa była jednak krótkotrwała. Krwotoki wróciły.
- Pytałam lekarza, dlaczego tak się dzieje. Powiedział, że nie wie, że wszystko jest w porządku, wrzodu nie ma, męża wyleczył i planuje wypuścić go do domu – dodaje żona.
Jak twierdzi kobieta, mąż kilkakrotnie miał opuścić szpital. Za każdym razem jednak wypis uniemożliwiły powracające krwawienia.
Pod koniec grudnia stan pana Andrzeja bardzo się pogorszył. W Wigilię przeszedł operację w Kętrzynie, po której trafił na oddział intensywnej terapii szpitala w Bartoszycach.
Program dostępny online na platformie VOD player.pl.