Uwaga!

odcinek 5613

Uwaga!

Z posesji pana Łukasza zniknął samochód. Mężczyzna zgłosił kradzież. Ale prokuratura umorzyła postępowanie, bo uznała, że czynu nie popełniono.

Panu Łukasz stracił samochód 29 listopada.

- To była noc andrzejkowa. Wyszliśmy z domu około godz. 19 na imprezę. Po powrocie była uchylona brama. Nie było samochodu. Przyjechało dwóch policjantów, spisali protokół. Zaczęli oglądać dokumenty, kluczyki. Przyjechał biegły. Powiedział, że nie ma tu nic do zabezpieczania – przywołuje Łukasz Sobocin.

Z posesji mężczyzny zniknęło sprowadzone ze Stanów Zjednoczonych bmw, warte blisko 70 tysięcy złotych. Poszukiwaniami samochodu zajęli się śledczy z Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.

- Wszystko wydawało mi się proste. Samochód jest skradziony. Szuka go policja. Miałem nadzieję, że go odnajdą, tym bardziej, że to nietypowy samochód. Ma fajny silnik, dużą moc i tylny napęd – wylicza Sobocin.

Pan Łukasz prowadzi warsztat samochodowy. Często kupuje uszkodzone pojazdy, by je wyremontować na sprzedaż. To właśnie jego profesja sprawiła, że policjanci zaczęli nabierać wątpliwości, co do okoliczności kradzieży samochodu.

- Cały czas był problem z odczytaniem klucza. Samochód w kluczyku ma zapisane pewne dane, między innymi datę i godzinę ostatniego uruchomienia samochodu. Twierdziłem, że trzy dni przed kradzieżą wyjechałem samochodem z garażu. A oni stwierdzili, że nie zgadza się to z zapisem na kluczyku. Wyszło, że samochód zginął, ale nie ma dowodów, że został skradziony – mówi Sobocin.

Umorzenie

Prokuratura umorzyła postępowanie, bo uznała, że czynu nie popełniono, albo brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie jego popełnienia. To zamykało panu Łukaszowi drogę do wypłaty odszkodowania za samochód. W tej sytuacji zwrócił się o pomoc do adwokata.

Ewa Szkiłądź, pełnomocnik pana Łukasza od policji usłyszała, że jej klient jest niewiarygodny, bo podczas składania zeznań odmówił badania wariograficznego.

- W sytuacji, kiedy pan Łukasz odmówił, policjanci stanęli na stanowisku, że nie można wierzyć w to, co on mówi. Usłyszałam, że gdyby nie miał nic do ukrycia to poddałby się takiemu badaniu – mówi adwokat.

- Dlaczego odmówiłem? Zadałem policjantowi pytanie, czy jestem podejrzany, a policjant powiedział, że nie. Każdy człowiek, który się nie podda badaniu wariografem od razu jest skazany? – pyta Sobocin.

Ewa Szkiłądź zaznacza, że badanie wariografem nie przesądza o czymkolwiek w postępowaniu karnym.

- Jeżeli ktoś uważa, że nie mówię prawdy, to ma obowiązek wskazać mi, w którym momencie. Jeżeli nie jest w stanie tego zrobić to musi przyjąć, że mówię prawdę – wskazuje adwokat.

Mecenas pana Łukasza, przekonana o błędach w postępowaniu, złożyła zażalenie na decyzję prokuratury. Jednak sąd odrzucił wniosek. Uznał, że działania policji i prokuratury były bezbłędne, a zeznania pokrzywdzonego są niewiarygodne.

- Jeżeli jest wynik, że samochód był uruchamiany 19 listopada, a pan ma tylko jeden komplet kluczyków i twierdzi, że pięć dni później uruchamiał samochód, to jest twierdzenie, które nie znajduje oparcia w innych dowodach – mówi Beata Wołosik z Sądu Rejonowego w Białymstoku.

Dowód w postaci zapisu w kluczu podważa pełnomocnik Sobocina.

- Zwróciłam się do BMW Group Polska i BMW w Białymstoku, żeby wyjaśnić tę sytuację. Otrzymałam odpowiedzi, z których wynika, że do wykonania aktualizacji klucza samochód musi przejechać, co najmniej jeden kilometr, z prędkością normalnej jazdy w terenie zabudowanym. Jeżeli pan Sobocin wystawił samochód z garażu, przestawił go na podwórku to takiego rodzaju manewry nie są zapisywane w kluczu – mówi Szkiłądź.