Uwaga!

odcinek 5477

Uwaga!

Przetrwali zmiany personalne, ustrojowe i rodzinne. Od 40 lat wciąż porywają publiczność. Ten rok miał być wielkim świętowaniem jubileuszu Bajmu. Radość zmąciła jednak śmierć Jarosława Kozidraka, brata Beaty i współzałożyciela zespołu.

Jarosław Kozidrak miał być najważniejszym gościem podczas jubileuszowej trasy Bajmu. Był współzałożycielem i wieloletnim członkiem zespołu.

- Na początku mojego życia brat był najważniejszy. Przychodził z gitarą. Nie dawał mi spać. Rozmawialiśmy o muzyce, grał jakieś piosenki. Zainteresował mnie muzyką. Był dla mnie przyjacielem, który bardzo pomagał mi w życiu – mówi Beata Kozidrak.

Historia Bajmu rozpoczęła się w domu kultury w Lublinie. Beata z bratem dawali tam recital, na który zaproszony został kolega Jarosława, Andrzej Pietras, przyszły mąż piosenkarki.

- Jak zaczęli śpiewać pomyślałem sobie, że super brzmią. Po przesłuchaniu zaprosiłem ich na miód pitny. Po kilku lampkach doszliśmy do porozumienia, że warto spróbować. Na drugi dzień umówiliśmy się w domu u Jarka i Beaty. Postanowiliśmy, że zakładamy kapelę – mówi Pietras.

- To wszystko poszło bardzo szybko. Zespół miał pierwsze próby w kwietniu, a w czerwcu graliśmy w Opolu. Po występie w Opolu byłam rozpoznawalna. To się stało w przeciągu jednej nocy – zaznacza Beata Kozidrak.

Andrzej Grądkiewicz, były basista Bajmu podkreśla, że od początku za sukcesem zespołu stoi Beaty Kozidrak.

- Była filarem, podporą, gdyby nie ona, nic by nie było. Wiele zespołów pogra miesiąc, rok i rozpadają się. Zawsze musi być ktoś, kto dyryguje tym wszystkim.

Grzegorz Płecha, były gitarzysta Bajmu dodaje, że zespół wyróżniał przede wszystkim talent wokalny Beaty Kozidrak.

- Podziwiam Beatę, bo to jest ewenement pod każdym względem. Jeśli jest piosenka „Nie ma wody na pustyni”, tam są tylko dwa akordy, ale jeśli posłuchacie tej melodii to zobaczycie, gdzie Beata nas prowadzi głosem – mówi i podkreśla. - Nie wiem, czy ktokolwiek w Polsce byłby w stanie taką prostą melodię, którą Jarek przyniósł na próbę, tak interpretować, żeby był przebój, który śpiewają wszyscy.