Bili go pięściami po twarzy, kopali po całym ciele i głowie. 54-latek zmarł następnego dnia. Jeden z napastników miał na swoim koncie śmiertelne pobicie sąsiada. Dlaczego był na wolności?
Skatowany spędził całą noc na stacji
Pan Jan Śpiewla został brutalnie pobity przez trzech nastolatków przy stacji benzynowej w Zelczynie koło Skawiny.
- Bili go pięściami. Jak w worek treningowy. Jeden go bił, a pozostali kopali. Zmasakrowali mu twarz – powiedział jeden z mieszkańców Zelczyny.
Pierwszej pomocy udzieli mężczyźnie pracownicy stacji benzynowej i pobliskiego baru. Pan Jan prosił, by nie wzywać pogotowia.
- Trzeba było od razu wezwać karetkę. A oni [napastnicy – red.] go nastraszyli, że jak zadzwoni, to go pobiją. Bał się ich – dodaje sąsiad pana Jana.
Poturbowany 54-latek spędził kolejną noc przy budynkach okalających stację. Rano znaleziono go martwego.
- Dziwie się, że nikt na stacji benzynowej nie widział tego i nie zareagował. Takie mamy społeczeństwo, często ludzie odwracają się, wolą nie widzieć – mówi Grzegorz Lelek, sołtys sąsiedniej Ochodzy.