- Świecił długimi światłami i głośno gazował samochodem. Krzyknął: „Zabiję was”. Jechał z zamiarem, żeby rozjechać, opowiadają świadkowie. Mimo, że całe zdarzenie zarejestrował monitoring, kierowca nie został aresztowany. Czuł się bezkarny i dalej jeździł samochodem.
W piątkowy wieczór grupa znajomych spędzała czas na terenie stacji benzynowej. Siedzieli w wydzielonym do odpoczynku miejscu, pod wiatą. Nieoczekiwanie dołączył do nich miejscowy handlarz samochodów.
- Przyjechał terenowym mercedesem. Był pod wpływem alkoholu. Podszedł do nas, miał w ręku wódkę, którą sobie popijał – relacjonuje Bogusław Sontowski.