Trumna z ciałem 11-miesięcznej Klary nie mieściła się do przygotowanej wcześniej kwatery. Grabarz, zamiast poszerzyć grób, zdecydował się na zmniejszenie trumny na oczach żałobników. – Wziął piłę i zaczął piłować – wspomina mama zmarłej dziewczynki. – Co miałem zrobić? – pyta grabarz i mówi, że nie ma za co przepraszać rodziny.
- Czekałam z niecierpliwością na narodziny. To było moje pierwsze dziecko – wspomina Iza.
Iza i Grzegorz poznali się na wycieczce szkolnej i zakochali się w sobie. Gdy Iza zaszła w ciążę, zamieszkali w domu rodzinnym dziewczyny, w małej miejscowości pod Starachowicami. Mieli wtedy niespełna 18 lat.
- Nie znałam płci dziecka, aż do narodzin – uśmiecha się Iza. – Ale byłam przekonana, że dziecko będzie zdrowe.
Niestety, Klara urodziła się bardzo chora.
- Okazało się, że córka ma wadę. Położne pytały mnie, czy wiedziałam – wspomina młoda mama.
U dziewczynki zdiagnozowano przepuklinę oponowo-rdzeniową i wodogłowie.
- Pierwsze dni były ciężkie. Była niepewność, czy operacja się powiedzie. Po pierwszym zabiegu mieliśmy nadzieję, że będzie lepiej. Czuliśmy się we troje szczęśliwi – mówi Grzegorz a Iza dodaje: - Klara była silna. Tyle przeszła. Myślałam, że może stanie się jakiś cud, ale nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
Klara, po ciężkiej chorobie, zmarła w wieku 11 miesięcy. Na skutek infekcji, bakterie przedostały się do mózgu i uszkodziły jego część odpowiedzialną za oddychanie. Wkrótce przestało bić serca dziecka.
- Nie przypuszczałam, że to się tak skończy, że córka pochowa swoje dziecko – dodaje babcia Klary.
Organizacja pogrzebu
Rodzice postanowili pochować dziecko na cmentarzu parafialnym w Stykowie, gdzie grabarzem jest kościelny. To on przygotowuje grób i chowa zmarłych. Zrobieniem trumny i dowiezieniem ciała dziewczynki zajęła się firma pogrzebowa ze Starachowic.
- Zadzwoniłam do grabarza. Podałam mu wymiary trumny. Uprzedziłam, że będzie mieć około metra długości i szerokość 30, 40 centymetrów. Powiedział, że będzie szykować grób i tyle było naszej rozmowy – wspomina…… z zakładu pogrzebowego.
Również rodzice zmarłej Klary uprzedzili grabarza o wymiarach trumny.
- Stwierdził, że trzeba grób zrobić tak na metr dwadzieścia, żeby był luz, żeby trumnę można było włożyć – mówi Iza.
Prawdopodobnie grabarz zorientował się już w kaplicy, że trumna nie zmieści się do przygotowanej kwatery.
- Najpierw chodził z metrówką w kaplicy. Pewnie się już domyślał. Pracownicy mi przekazali, że widzieli, jak mierzył trumnę, kręcił głową i przygotował piłę. Przygotowywał się na wersję najgorszą z możliwych, że coś podpiłuje – tłumaczy Magdalena Gorycka z zakładu pogrzebowego.