Ciężko pobity nastolatek - to efekt interwencji warszawskich strażników miejskich, którzy uznali że chłopak swoim zachowaniem zakłóca porządek publiczny. Co tak karygodnego zrobił 17-letni Kacper? Czym zasłużył sobie na to, co go spotkało? Informację o tym wydarzeniu dostaliśmy na #tematdlauwagi.
Kacper Stępień jest teraz w szpitalu. Twierdzi, że gdy wracał w nocy ze swoją dziewczyną z imprezy urodzinowej, został brutalnie pobity przez strażników miejskich. Chłopak opowiada, że wysiadł wraz z grupą nieznanych mu osób z autobusu i przechodził w niedozwolonym miejscu przez jezdnię. Gdy w oddali zobaczył samochód straży miejskiej, zaczęli uciekać.
- Patrzę, a pan jeden biegnie ze straży miejskiej. Wleciał we mnie z całym impetem i rzucił mnie na ziemię - relacjonuje Kacper.
- Widać, że dziecko musiało być szargane po ziemi, całe w krwi. Do dziś czuć gaz pieprzowy - mówi Łucja Wróblewska-Stępień, matka Kacpra, i pokazuje spodnie i bluzę, w które ubrany był jej syn.
Chłopak mówi, że strażnicy nie podali mu powodów interwencji, nie chcieli go też wylegitymować, ale od razu użyli siły.
- Podbiegł drugi, tylko widziałem, jak leci chmura gazu. Czułem, jak dostaję kolanami w głowę. Później już nic nie widziałem. Skuli mnie w kajdanki. Później mnie ciągnęli po ziemi do tego radiowozu - twierdzi Kacper.
- Byłem zakuty w kajdanki, nie miałem jak się zachowywać źle. Jedyne co, to mogłem powiedzieć kilka słów obrażających - tłumaczy chłopak.
Zdjęcia Kacpra w radiowozie obiegły internet, za pośrednictwem #tematdlauwagi dotarły także do redakcji UWAGI!. - Dziecko przyjechało tu z bardzo wysokim ciśnieniem, powyżej 160/110. Dodatkowo miał genitalia spryskane gazem - mówi pani Łucja.