Aby nie wylądować ze swoimi dziećmi na ulicy wyremontowała opuszczone, zdewastowane mieszkanie socjalne. Kobieta wiedziała, że łamie prawo wprowadzając się tam, ale za wszelką cenę próbowała uniknąć bezdomności. Co ją za to spotkało?
Agata Kowalczyk zajęła opuszczony lokal socjalny w jednej z kamienic w Kątach Wrocławskich. W maju 2015 roku najemcy tego mieszkania została wypowiedziana umowa. Mężczyzna nie przybywał tam od tego czasu. Drzwi były otwarte, bo wyłamano zamek. Mieszkanie zostało zdewastowane. Zdesperowana matka z pomocą znajomych w ciągu trzech dni wyremontowała je i wprowadziła się z dziećmi.
- Wtedy, kiedy weszłam tu, przeszło mi przez myśl, że pójdziemy do domu samotnej matki czy do schroniska. Powiedziałam o tym najstarszej córce, ale jak zobaczyłam w jaką histerię ona wpadła, powiedziałam: "nie, Agata, nie możesz, nie możesz im tego zrobić". Stanęłam i powiedziałam, że nie mamy wyjścia - wspomina pani Agata.
- To jest mieszkanie, o które walczę. Całość ma 21 metrów, pokój ma 15 - oprowadza kobieta i pokazuje też maleńki aneks kuchenny, w którym nie ma wody, oraz małą łazienkę. Na zdjęciach demonstruje stan mieszkania sprzed wprowadzenia: zacieki, grzyb, pleśń, brud. - Zajęli je panowie bezdomni i była jedna wielka melina - wspomina pani Agata. Przyznaje, że wniosku o przydzielenie mieszkania nie złożyła, bo miała wcześniej złe doświadczenia z podobnymi pismami. - Były one odrzucane. Dlatego teraz nie złożyłam wniosku, bo nie wierzyłam - mówi. Jak twierdzi, wcześniej prosiła o mieszkanie wiele razy. - To była desperacja. Skoro stoi, nikt się nim nie interesuje, bardziej niszczeje, to stwierdziłam, że to wezmę. Wiedziałam, że zrobiłam źle, ale nie miałam wyjścia - twierdzi.