Uwaga!

odcinek 5131

Uwaga!

„Uwaga!” to niezmiennie lider wśród programów interwencyjno-śledczych w Polsce. Ci dziennikarze nie boją się

Ślady pobicia na plecach u upośledzonego 15-latka i uwłaczające godności procedury. Czy w prowadzonym przez zakonnice Domu Pomocy Społecznej w Chełmnie dochodzi do przemocy i poniżania?

15-letni Emanuel od blisko trzech lat mieszka w Domu Pomocy Społecznej prowadzonym przez siostry zakonne. Chłopak trafił tam, bo jego matka nie może się nim opiekować - przez pogarszający się stan zdrowia sama potrzebuje pomocy. Emanuel był agresywny. Ma zdiagnozowane upośledzenie w stopniu umiarkowanym, ADHD, zaburzenia neurologiczne i zniekształcenia kończyn. Chłopak na stałe mieszka w DPS-ie, ale rodzina zabiera go do siebie w każdy weekend. Ostatnio, gdy był w domu, podczas strzyżenia włosów zauważono ślady na jego ciele.

"Prawdopodobnie biły"

- Poprosiłam go, żeby zdjął koszulkę. Nie chciał. Upierał się, żeby tej koszulki nie zdjąć - wspomina Katarzyna Michalak, znajoma rodziny. Gdy w końcu udało jej się przekonać chłopaka i zaczęła obcinać mu włosy, zobaczyła ślady pobicia. - Dotknęłam to dłońmi, nie były to żadne zadrapania. Moim zdaniem były to siniaki, takie podskórne krwiaki - opowiada. - Ja naliczyłam 14 takich pręg. Było widać, że to jest uderzone - uważa Katarzyna Michalak.

- Nie chciał nic powiedzieć. Głowa w dół. "Dobra, powiem mamie, pobili mnie. Nie siostry zakonne, tylko te pracownice" - cytuje słowa Emanuela jego matka Iwona Rudolf. Jak twierdził chłopak, pobity został kablem od ładowarki.

- Nie chciałem nikomu mówić, bo mnie straszyli. Że trafię do psychiatryka - mówi Emanuel i dodaje, że o wszystkim mówił dyrektorce DPS-u, ale kobieta nie chciała słuchać. - [Mówiła - red.], że to nieprawda, że mnie biją tu - mówi chłopak.

- Mama zadzwoniła do siostry zakonnej [dyrektorki - red.], która stwierdziła, że nie ma czasu rozmawiać i mamy przyjść w poniedziałek około godz. 10 - wspomina Dorota Stolarczyk, siostra Emanuela. Gdy razem z matką przyszły do klasztoru, niewiele się jednak dowiedziały. - Próbowała nam wmówić, że albo my zrobiłyśmy mu krzywdę, albo to są zadrapania - mówi pani Dorota.

Lekarz, który zobaczył plecy chłopaka kazał zawiadomić policję. Stwierdził, że są to ślady po uderzeniu rózgą albo kablem. Bardzo mało prawdopodobne, aby powstały na skutek przypadkowego urazu.