Mieszkańcy bloku w Gdyni są zalewani przez wodę. Leje się z sufitów, lamp, cieknie po kontaktach. Powód? Źle zabezpieczona budowa kolejnej kondygnacji. Czy w tym bloku da się żyć? Mieszkańcy są pewni: nie da się!
Budynek ogrodzony płotem, na płocie napis "teren budowy, wstęp wzbroniony", a w środku - mieszkańcy. Dlaczego żyją na placu budowy? - Albo ten, który to wieszał, jest nie do końca zdrowy, albo my łamiemy codziennie przepisy. Zamieszkiwanie na placu budowy trwa od połowy sierpnia - mówi
Remont budynku sparaliżował życie lokatorów bloku. Już w pierwszych dniach budowy, ulewne deszcze całkiem zalały mieszkania.
Woda zalała mieszkanie Małgorzaty Zagożdżon, która mieszka na parterze bloku w Gdyni z mamą - starszą, chorą kobietą. Andrzejowi Krukowskiemu wypłukało kawałek sufitu. - Usypał się gruz aż niebo było widać. Po lampie lało się ciurkiem - wspomina.
Mimo poważnych prac budowlanych, w budynku przebywają ludzie. Kierownik budowy nie dostrzega powodów do obaw i wydaje się, że nie jest przejęty cała sytuacją. Dlaczego nie uprzedził mieszkańców, że zrywany będzie dach i mogą zostać zalani? - Wszystkiemu można zapobiec, ale ja nie jestem wróżką. Zabezpieczaliśmy tak jak tylko było to możliwe - utrzymuje. Jak twierdzi, jeżeli mieszkańcy będą chętni, żeby na czas prowadzonych prac wynieść się ze swoich mieszkań, powinni wystosować taką prośbę. - Jest polisa - twierdzi.
- Mieszkańcy zaufali ludziom, którzy by się wydawało, że są inteligentni, dobrzy, empatyczni, fachowcami, jeśli chodzi o rzemiosło budowlane. Ale wychodzi czysty szajs! To jest nie do pomyślenia! - mówi Jarosław Kłodziński. I wymienia: ludzie nie mają tu możliwości wykąpania się, umycia, zaparzenia herbaty. - Z gniazdek elektrycznych wycieka woda - alarmuje. - Na razie mówimy tylko o zniszczeniu lokali mieszkalnych, mienia ruchomego mieszkańców, już niedługo zdrowia, a jak dojdzie do tragedii utraty życia, to wtedy zaczyna się dramat - dodaje.