Nawałnica w Borach Tucholskich zebrała tragiczne żniwo. Ofiarami są między innymi dwie młodziutkie harcerki z obozu w Suszku. Co istotne, harcerze wiedzieli, że zbliża się burza, ale nie byli przygotowani na taką skalę zjawiska. Ostrzeżenia, które wydał Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, były mało alarmujące i pojawiły się na stronie internetowej około godziny czternastej. Potem nie były już aktualizowane. Na podstawie dokładnie tych samych danych radarowych małe stowarzyszenie non-profit - Polscy Łowcy Burz - ogłosiło trzeci stopień zagrożenia i aktualizowało ostrzeżenia do późnych godzin wieczornych.
Burze z 11 sierpnia były prawdziwym kataklizmem. Wichury powaliły dziesiątki tysięcy drzew. Żywioł zagroził życiu wielu ludzi, którzy znaleźli się na obszarze jego działania. W powietrzu fruwały szczątki dachów i płotów. W najgorszej sytuacji byli ci, których burze zastały w lesie - tak jak harcerzy z obozu w Suszku. Zanim ewakuowano obóz, padające konary zabiły dwie dziewczynki i zraniły kilkanaście osób. O sile i skrajnym niebezpieczeństwie nadchodzącego żywiołu nie ostrzegał nikt poza kilkunastoma pasjonatami z organizacji Polscy Łowcy Burz.