Uwaga!

odcinek 5007

Uwaga!

12-letni Boguś, chory na raka, miał prawie 90 proc. szans na przeżycie. Zamiast chemioterapii rodzice wybrali leczenie metodami niekonwencjonalnymi w ośrodku Ryszarda K. Chłopiec zmarł.

Tragiczna historia leczenia Bogusia z raka

Boguś miał 12 lat, gdy zachorował na raka. Rodzice, nie ufając nauce, zabrali go ze szpitala.

- Ojciec wziął go ze szpitala na przepustkę i nie wrócili. Wylądowali tutaj. A potem niestety podziało się tak, że w listopadzie poszedł z ojcem do lasu na grzyby, przeziębił się, bo buty przemoczył. No i jak się przeziębił, to posypało się wszystko i zmarł 15 lutego – tak śmierć Bogusia opisuje Ryszard K.

Ryszard K., z zawodu inżynier mechanik, leczył Bogusia niekonwencjonalnymi metodami. Substancja, którą podawał chłopcu - amigdalina zwana także witaminą B 17 - nie ma żadnych właściwości terapeutycznych, a może być wręcz niebezpieczna dla zdrowia i życia.

- XIX wieczna koncepcja zakładała, że cyjanowodór jest wchłaniany jako toksyna wybiórczo przez komórki nowotworowe. Jest to oczywiście nieprawdą, dlatego, że chłoną to wszystkie komórki. To jest przeciwko chorym, i według mnie, jest to przestępstwo na poziomie przestępstwa, które powinno być ścigane z mocy prawa – uważa prof. dr hab. n. med. Cezary Szczylik, onkolog.

Szpital, w którym dziecko wcześniej rozpoczęło chemioterapię, powiadomił sąd.

- Jeśli ja jestem świadomy, że dziecko jest w stanie zagrożenia życia, to muszę poinformować odpowiednie organy, że takie dziecko się nie leczy. Dostałem informację z sądu, że leczy się w ośrodku medycyny niekonwencjonalnej. Przede wszystkim nie ma takich ośrodków, które mogą wyleczyć chorobę nowotworową za pomocą medycyny niekonwencjonalnej – tłumaczy prof. dr hab. n. med. Wojciech Młynarski, pediatra, onkolog, hematolog dziecięcy.