O Karolu Rajewskim, burmistrzu Błaszek w województwie łódzkim, pierwszy raz zrobiło się głośno, gdy ogłosił, że połowę każdej pensji przekaże biednym dzieciom. Prawdziwy rejwach podniósł się jednak, gdy - jako pierwszy urzędnik w Polsce na takim stanowisku - powiedział głośne "nie" wielbicielom polowań.
Karol Rajewski ma w domu tylko kilka zdjęć swojego ojca: portrety legitymacyjne i zdjęcie z trumny. - Można zobaczyć, co się robi z człowiekiem, który powiedział głośne "nie" - mówi burmistrz Błaszek i wspomina. - Walczył z kłusownikami, szczególnie z jednym, który postrzelił mu konia. Napisał w tej sprawie pismo i, niestety, został pobity. Zmarł w szpitalu - opowiada.
Zagadki śmierci ojca Karola Rajewskiego nigdy nie wyjaśniono, głównie z powodu popełnionych w czasie śledztwa błędów. Gdy w końcu sąd skazał na 15 lat więzienia myśliwego, który miał się dopuścić bestialskiego pobicia, Sąd Najwyższy z przyczyn formalnych uchylił wyrok.
- Człowiek, który później został oskarżony o zamordowanie taty, miał szerokie koneksje, zarówno w policji, jak i w prokuraturze - mówi Karol Rajewski w rozmowie z dziennikarzem UWAGI!. - Niestety tata tę walkę z myśliwymi przegrał. Mam nadzieję, że mnie się uda - dodaje. Jak mówi, zdaje sobie sprawę z tego, że mogą pojawić się oskarżenia, że przez osobistą, rodzinną sytuację on sam jest wrogo nastawiony do środowiska myśliwych, ale "nie może wyrzec się własnego ojca".