- Mój syn był bity i kopany przez innych mieszkających w tym ośrodku chłopców. Wzięli go do ubikacji, rozebrali i zaczęli wsadzać mu do odbytu trzonek od mopa. I to się powtarzało cztery razy. Kazali mu jeść odchody - to wstrząsająca relacja matki jednego z wychowanków prywatnego ośrodka wychowawczego w Rejowcu. Dyrektorka, a równocześnie żona właściciela, zaprzecza, jakoby działo się tam coś niepokojącego.