- Kiedy położyliśmy nie 540 a 350 złotych, ksiądz pchnął na nas biurko – opowiada reporterce TVN UWAGA! jedna z mieszkanek Kowali. Tamtejszy proboszcz, poza zwyczajowymi opłatami za ceremonię pogrzebową lub miejsce na cmentarzu, miał zwyczaj pobierać dodatkowe pieniądze od żałobników opłakujących swoich bliskich.