To miejsce szybko zasłużyło na miano „czarnego punktu”. Na tej ulicy regularnie dochodzi do tragicznych w skutkach wypadków drogowych, giną dzieci. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego urzędnicy nie korzystają ze swoich możliwości, żeby coś z tym zrobić? - To był ułamek sekundy. Zdążyłam tylko odwrócić głowę. Widziałam zbliżający się na mnie przód samochodu. Zobaczyłam zderzak przed oczami, a później nic już nie pamiętam. Nie wiem, w jaki sposób znalazłam się na trawniku. Cały czas wierzyłam w to, że Borysa uda się uratować. Podeszłam z drugiej strony, zobaczyłam płynąca krew i te wszystkie nadzieje coraz bardziej upadały. Ten kierowca jechał z własnym dzieckiem na tylnym siedzeniu. Wysiedli z samochodu. Ten chłopiec widział leżącego Borysa. Zaczął płakać i powiedział: tatusiu, mówiłem ci, żebyś tak szybko nie jechał. Kierowca podszedł do mnie i spytał czy mu wybaczę. Trudno jest wybaczać takie rzeczy – mówi Beata Szaturska.