Superwizjer

odcinek 1061

Superwizjer

Alkoholizm matki zamienił jej dzieciństwo w koszmar. Dlatego nie rozpaczała, gdy trafiła do domu dziecka. Myślała, że jej życie może się zmienić tylko na lepsze. - Miałam nadzieję, że wreszcie zaznam ciepła, którego tak mi brakowało - wspomina Aleksandra. Zamiast tego przeżyła koszmar: wychowawcy zmuszali ją do przyjmowania leków psychotropowych.

Miała 13 lat, kiedy sąd zdecydował, że dłużej nie będzie mieszkać z matką. Trafiła do domu dziecka przy ulicy Grottgera w Gdańsku. To była jedna z pomorskich placówek, którą prowadziła działająca od ponad 20 lat Fundacja Rodzina Nadziei.

"Miałam myśli samobójcze"

- Trzeciego dnia wychowawcy przyszli po mnie i powiedzieli, że musimy jechać na kontrolę do psychiatry - wspomina Ola. Tam ze szczegółami wypytywano ją o rodzinę biologiczną, ale dziewczyna nie chciała opowiadać.

- Więc lekarka powiedziała wychowawcom, że dzieje się ze mną coś złego i trzeba dać mi leki. Na wyciszenie, uspokojenie. Dostałam hydroksyzynę, chlorprotiksen i concertę - wylicza Aleksandra. Nazwy pamięta bardzo dobrze. - Bo to są trzy pierwsze leki, które dostałam - tłumaczy. W ten sposób zaczął się dramat dziewczyny. Po psychotropach czuła się fatalnie. - Jak zombie. Byłam osowiała, nie chciało mi się żyć. Miałam myśli samobójcze - opowiada. Ola nie była jedyna.