Trwają prace w sklepiku Motyków. Tadeusz jak zwykle poucza Roberta, żeby więcej pracował niż gadał. Ze sklepiku trzeba wynieść starą ladę, okazuje się to dużo trudniejsze niż panowie przypuszczali. Awantura wisi w powietrzu. Robert dzwoni do żony dzieląc się z nią pierwszymi wrażeniami z wakacji u ojca. Deszczowy wieczór nastraja Roberta do wspomnień o mamie.