„Bar na Szybkiej” prowadzi Małgorzata razem z mężem Adamem. Jak sami przyznają, pół roku zajęło im osiągnięcie perfekcji w tym, co robią. Przez jakiś czas bar, chociaż ulokowany nieco na uboczu w pofabrycznym budynku, przynosił zyski. Każdego dnia odwiedzali go stali klienci – pracownicy pobliskiego biurowca. Barowe dania leżące w podgrzewaczach gwarantowały krótki czas oczekiwania dla ludzi, którzy chcieli zjeść w czasie przerwy obiadowej. W pewnym momencie sprzedawało się nawet 180 obiadów dziennie. Niestety, czas prosperity skończył się wraz wyprowadzką firmy zatrudniającej kilkaset osób, a „Bar na Szybkiej” opustoszał.
Adam, człowiek renesansu, jak sam o sobie mówi, myślał, że „specyficzny urok miejsca” oraz jego dobry smak i genialne w swej prostocie dania, zapewnią im nowych klientów. Wbrew jego optymizmowi, sprzedaje się już tylko ok. 30 obiadów dziennie, a zyski z trudem pokrywają koszt utrzymania lokalu. Małgorzata, stara się gotować jak w domu, ale jest coraz bardziej sfrustrowana brakiem klientów i ciągłym łataniem dziur w budżecie. Oboje zdają sobie sprawę, że bez zmian nie zdobędą nowych klientów, dlatego postanowili poprosić o pomoc Magdę Gessler.